Stanęłam przed lustrem i wygładziłam swoją perłoworóżową sukienkę. Jeszcze raz sprawdziłam, czy nie widać kabli do podsłuchu, a moje włosy prezentują się idealnie. Skoro mamy iść na kolację do Lou, niech tę małą pluskwę zżera zazdrość. Wyglądam o niebo lepiej od niej i nie będę się z tym kryła.
Po chwili pojawił się za mną Zayn, a na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Objął mnie od tyłu i położył głowę na moim ramieniu. Rozluźniłam się i przyglądałam naszemu odbiciu - wyglądaliśmy na szczęśliwych. Byliśmy szczęśliwi. Może w życiu nie miałam za wielu chłopaków, bo tylko dwóch w szkole średniej i jednego, odkąd pracuję u Louisa. Jednak wiem, że moje uczucie do Zayna jest zupełnie inne niż do pozostałych mężczyzn, którzy przewijali się przez moje życie.
Odwróciłam się do niego, żeby poprawić mu muszkę, a potem zarzuciłam mu ręce na szyję. Jego dłonie natychmiast powędrowały na moje biodra. Stanęłam na palcach, aby go pocałować, a on przycisnął mnie bliżej siebie. Parsknęłam uśmiechem i odsunęłam się od niego, aby założyć buty.
- Dziękuję, że mi pomagasz.- powiedziałam, gdy jeden z obcasów był już na mojej nodze. Sięgnęłam po drugą, a Zayn znalazł się przy mnie, trzymając mój płaszcz.
- Dziękuję, że mu pomagasz.- odpowiedział, a ja na chwilę przystanęłam. Spojrzałam się na niego i widziałam, że martwi się o naszego wspólnego przyjaciela. Jako jedyny wiedział dokładnie, co się działo z Louisem przez ten czas. I być może teraz Harry, który tylko napomknął mi, że to miejsce było przerażające i niebezpieczne. Zayn przez ten czas był przy nim, gdy nas zabrakło.
- Na tym polega przyjaźń, prawda?- spytałam, a on przytaknął. Przytrzymał mi płaszcz, abym mogła go założyć. Potem wsunął mi nauszniki na głowę, a ja zmrużyłam oczy z rozdrażnieniem.
- Muszę o ciebie dbać, bo się przeziębisz.- wytłumaczył i podał mi szalik, abym go obwiązała wokół szyi. Pokręciłam głową z politowaniem.- Wyglądasz pięknie, jak zwykle zresztą.- powiedział i wyciągnął dłoń w moją stronę. Złapałam ją mocno i sięgnęłam po torebkę.
- Do zobaczenia Harry!- krzyknęłam i wyszliśmy pospiesznie, aby nie spóźnić się na taksówkę. Nie usłyszałam nawet odpowiedzi, bo Zayn zatrzasnął drzwi.- Boże, jak ja przeżyję na tych obcasach po śniegu. Jestem głupia.- jęknęłam, a po chwili poczułam jak Zayn mnie podnosi. Pisnęłam zdezorientowana, lecz widząc jego uśmiech, od razu poczułam się pewniej.
- To od dzisiaj trzeba nosić księżniczkę, tak?- zapytał się ironicznie, a ja wybuchłam radosnym śmiechem.
- Lubię twoje tatuaże.- powiedziałam, uśmiechając się do niego. Poczułam, jak wzmocnił uścisk, po czym pocałował mnie w czubek głowy. Pogładziłam go po plecach i westchnęłam.
- A ja lubię w tobie wszystko.- odpowiedział. Dojeżdżaliśmy już na górę, więc będziemy musieli uważnie obserwować Eleanor, aby przedstawić je policji, lekarzom, czy komukolwiek innemu, aby zamknęli ją w jakimś wariatkowie. To nie będzie zwykła kolacja towarzyska i pewnie pozostałe pary są tego świadome. Mam nadzieję, że wizja wspólnego Sylwestra z Louisem, Harrym, Niallem, Rosie, Liamem i Sophią, jeszcze się spełni i powitamy razem Nowy Rok.
- Nie wyjeżdżaj do Brazylii.- jęknęłam boleśnie bliska płaczu. W tej wizji niestety nie było Zayna, który chciał wrócić na święta do rodziny i zostać tam aż do wakacji. Nie zniosę takiej rozłąki... za bardzo go... jest dla mnie zbyt ważny - poprawiłam się w myślach, nie mówiąc jeszcze tych słów na głos.
- Muszę.- odpowiedział, a pierwsza łza poleciała po moim policzku.- Ale możesz wyjechać ze mną.- dodał, a ja spojrzałam się na niego.- Znajdziemy tam mieszkanie, a z tego co wiem, masz teraz swoje biuro właśnie w Rio. Nie będzie problemu, a tutaj i tak będziemy często przylatywać. Wyjedź ze mną, Viv. Kocham Cię i chcę, żebyś ze mną została.- powiedział, a ja wpatrywałam się zdziwiona. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy i gdyby nie dźwięk windy, nigdy nie odpowiedziałabym mu na to pytanie.
- Pogadamy o tym potem.- złapałam go za rękę i weszliśmy do środka. Na korytarzu stała Eleanor w małej czarnej i wielkim uśmiechem na twarzy. Zrobiło mi się niedobrze na jej widok, a Zayn przyciągnął mnie do siebie, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. Odwzajemniłam uśmiech, co prawda sztucznie, ale ona chyba się nie zorientowała. Wiedziałam, że to idiotka.
- Chodźcie, siadajcie! Pozostali już są, czekaliśmy tylko na was!- powiedziała nad wyraz miłym tonem, a ja miałam wrażenie, że znajduje się w domu psychopaty z najlepszego horroru, jaki widziałam. Przełknęłam ślinę i zajęłam swoje miejsce obok Rosie i Zayna oraz na przeciwko Lou. Będzie ciekawie...
- A ja iść nie mogę?! A może gdybyś był tak kupił mi taką sukienkę, to też bym wyglądała tak pięknie, hmm?! Ani razu nie powiedziałeś mi nic miłego! Powinieneś dbać o swoją przyszłą żonę!- kończąc to zdanie, wylała na niego zawartość kieliszka. Louis, cały mokry, podniósł się z siedzenia i spojrzał na nos. W jego oczach można było dostrzec łzy. Wymieniłam z Zaynem zlęknione spojrzenia, a wtedy Lou oberwał potrawką z kurczaka prosto w twarz. Zakryłam usta i już miałam ochotę zabić tę dziewczynę, ale Zayn złapał mnie za dłoń i szepnął na ucho:
- Nic nie wskórasz, jeśli teraz cię wyrzuci.- wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na Louisa, który był widocznie zawstydzony i smutny. Upokorzyła go przed jego znajomymi. Suka. Harry nigdy w życiu by tego nie zrobił. Właśnie Harry...
- Może pójdę się przebrać?- powiedział, starając się uśmiechnąć, ale wyszedł mu jedynie grymas. Opowiedziałam Rosie na ucho mój plan, więc gdy Lou odchodził, nastolatka do niego zawoła:
- Lou! Jak już się przebierzesz to przynieś te ubrania! Harry wie, jak zmyć takie plamy.- uśmiechnęła się promiennie, a Lou poszedł na górę. Eleanor patrzyła na nią wściekła, jednak się nie odezwała ani słowem. Tej dziewczynie przyda się psychiatryk...
Gdy Louis schodził na dół w czystych ubraniach i reklamówką, w której prawdopodobnie były brudne ubrania, Ellie podniosła się i podeszła do niego.
- Skarbie, przecież ja też potrafię wyprać takie plamy.- powiedziała swoim jadowitym tonem, a ja aż się wzdrygnęłam. Rozejrzałam się po pozostałych. Liam przytulał Sophię, która trzymała swoją dłoń na zaokrąglonym już brzuchu, Niall mocno ściskał małą dłoń Rosie, a ja teraz zauważyłam, że Zaynie łapie moje udo i wpatruje się uważnie w kobietę przed nami. Podążyłam za jego wzrokiem i spojrzałam na Lou i El. Mężczyzna odłożył reklamówkę, a kobieta pociągnęła go za sobą do kuchni. Podniosłam się od razu i zdjęłam Zaynowi muszkę. Spojrzał się na mnie jak na dziwaczkę, gdy zamoczyłam ją w sosie do kurczaka i poszłam za tamtymi.
Stanęłam przy drzwiach od kuchni i nadsłuchiwałam ich kłótni, przy okazji wyciągając muszkę w ich stronę.
- Harry?! HARRY?! Mówiłam ci, że masz przestać się z nim widywać! Niedługo będę twoją żoną i będziesz mi podporządkowany, jeśli nie chcesz powtórki z Tristanem. Chyba, że wolisz, aby tym razem twój Harry ucierpiał!- wzdrygnęłam się na jej słowa. Pieprzona psychopatka i sadystka. Wyszłam zza futryny z muszką w ręce i zdezorientowaną miną, jakbym dopiero co przyszła.
- Oh, przepraszam. Nie wiedziałam, że tu jesteście... Chciałam wytrzeć muszkę Zayna, bo się ubrudził...- i dopiero w tym momencie zauważyłam, że ona wbiła mu widelec w dłoń. Otworzyłam szerzej oczy.- Może ja już pójdę...- powiedziałam i wróciłam do jadalni. Podeszłam do chłopaków, którzy opowiadali sobie żarty i na chwilę się rozluźnili. Złapałam Mulata za ramię i nachyliłam się w jego stronę.- Idziemy. Proszę.
W chwili, gdy Zayn się podnosił, weszła wściekła Eleanor. Wszyscy spojrzeli na nią zlęknieni. Złożyła ręce na piersi (jeśli płaską deskę można tak nazwać) i zlustrowała nas wzrokiem.
- My już się zbieramy.- powiedziała Rosie, a wszyscy jak na komendę wstali i zaczęli się szykować do wyjścia. Idąc do windy, zobaczyłam zapłakanego Lou w kuchni. Pomachałam mu delikatnie, jednak on nie zwrócił na mnie uwagi. Złapałam dłoń Zayna i spojrzałam się na niego smutno. Było mi przykro, że nasz wspólny przyjaciel tak cierpiał.
- Musimy pomóc chłopakom. Niech ta chora sytuacja się już ułoży...- zaczęłam.- Jutro wyślę filmik i nagranie do doktorki Louisa, ona musi to ocenić. I wtedy...- urwałam, a Zayn uniósł brew do góry na znak, że chce usłyszeć resztę mojej myśli.- Wtedy mogę wyjechać z tobą.
Odwróciłam się do niego, żeby poprawić mu muszkę, a potem zarzuciłam mu ręce na szyję. Jego dłonie natychmiast powędrowały na moje biodra. Stanęłam na palcach, aby go pocałować, a on przycisnął mnie bliżej siebie. Parsknęłam uśmiechem i odsunęłam się od niego, aby założyć buty.
- Dziękuję, że mi pomagasz.- powiedziałam, gdy jeden z obcasów był już na mojej nodze. Sięgnęłam po drugą, a Zayn znalazł się przy mnie, trzymając mój płaszcz.
- Dziękuję, że mu pomagasz.- odpowiedział, a ja na chwilę przystanęłam. Spojrzałam się na niego i widziałam, że martwi się o naszego wspólnego przyjaciela. Jako jedyny wiedział dokładnie, co się działo z Louisem przez ten czas. I być może teraz Harry, który tylko napomknął mi, że to miejsce było przerażające i niebezpieczne. Zayn przez ten czas był przy nim, gdy nas zabrakło.
- Na tym polega przyjaźń, prawda?- spytałam, a on przytaknął. Przytrzymał mi płaszcz, abym mogła go założyć. Potem wsunął mi nauszniki na głowę, a ja zmrużyłam oczy z rozdrażnieniem.
- Muszę o ciebie dbać, bo się przeziębisz.- wytłumaczył i podał mi szalik, abym go obwiązała wokół szyi. Pokręciłam głową z politowaniem.- Wyglądasz pięknie, jak zwykle zresztą.- powiedział i wyciągnął dłoń w moją stronę. Złapałam ją mocno i sięgnęłam po torebkę.
- Do zobaczenia Harry!- krzyknęłam i wyszliśmy pospiesznie, aby nie spóźnić się na taksówkę. Nie usłyszałam nawet odpowiedzi, bo Zayn zatrzasnął drzwi.- Boże, jak ja przeżyję na tych obcasach po śniegu. Jestem głupia.- jęknęłam, a po chwili poczułam jak Zayn mnie podnosi. Pisnęłam zdezorientowana, lecz widząc jego uśmiech, od razu poczułam się pewniej.
- To od dzisiaj trzeba nosić księżniczkę, tak?- zapytał się ironicznie, a ja wybuchłam radosnym śmiechem.
~*~
Jechaliśmy windą do mieszkania Louisa, Zaynie obejmował mnie w talii, a ja przylegałam do jego boku. Uwielbiałam z nim wychodzić, spotykać się, umawiać i spędzać czas. Był po prostu moim ideałem, którego poszukiwałam przez tak długi czas.- Lubię twoje tatuaże.- powiedziałam, uśmiechając się do niego. Poczułam, jak wzmocnił uścisk, po czym pocałował mnie w czubek głowy. Pogładziłam go po plecach i westchnęłam.
- A ja lubię w tobie wszystko.- odpowiedział. Dojeżdżaliśmy już na górę, więc będziemy musieli uważnie obserwować Eleanor, aby przedstawić je policji, lekarzom, czy komukolwiek innemu, aby zamknęli ją w jakimś wariatkowie. To nie będzie zwykła kolacja towarzyska i pewnie pozostałe pary są tego świadome. Mam nadzieję, że wizja wspólnego Sylwestra z Louisem, Harrym, Niallem, Rosie, Liamem i Sophią, jeszcze się spełni i powitamy razem Nowy Rok.
- Nie wyjeżdżaj do Brazylii.- jęknęłam boleśnie bliska płaczu. W tej wizji niestety nie było Zayna, który chciał wrócić na święta do rodziny i zostać tam aż do wakacji. Nie zniosę takiej rozłąki... za bardzo go... jest dla mnie zbyt ważny - poprawiłam się w myślach, nie mówiąc jeszcze tych słów na głos.
- Muszę.- odpowiedział, a pierwsza łza poleciała po moim policzku.- Ale możesz wyjechać ze mną.- dodał, a ja spojrzałam się na niego.- Znajdziemy tam mieszkanie, a z tego co wiem, masz teraz swoje biuro właśnie w Rio. Nie będzie problemu, a tutaj i tak będziemy często przylatywać. Wyjedź ze mną, Viv. Kocham Cię i chcę, żebyś ze mną została.- powiedział, a ja wpatrywałam się zdziwiona. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy i gdyby nie dźwięk windy, nigdy nie odpowiedziałabym mu na to pytanie.
- Pogadamy o tym potem.- złapałam go za rękę i weszliśmy do środka. Na korytarzu stała Eleanor w małej czarnej i wielkim uśmiechem na twarzy. Zrobiło mi się niedobrze na jej widok, a Zayn przyciągnął mnie do siebie, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. Odwzajemniłam uśmiech, co prawda sztucznie, ale ona chyba się nie zorientowała. Wiedziałam, że to idiotka.
- Chodźcie, siadajcie! Pozostali już są, czekaliśmy tylko na was!- powiedziała nad wyraz miłym tonem, a ja miałam wrażenie, że znajduje się w domu psychopaty z najlepszego horroru, jaki widziałam. Przełknęłam ślinę i zajęłam swoje miejsce obok Rosie i Zayna oraz na przeciwko Lou. Będzie ciekawie...
~*~
- W ogóle...- zaczął mówić Lou, gdy Niall nalewał nam wina do kieliszków. Panowała lekko napięta atmosfera, wszyscy się bali powiedzieć cokolwiek niestosownego, co może urazić Eleanor. Jednak w tym przypadku dla nas byłoby lepiej, bo byśmy mogli to nagrać.- Viv masz bardzo ładną sukienkę. Mogłabyś w niej iść ze mną na przyjęcie w naszej firmie.- powiedział, a ja się zarumieniłam. Chciałam mu podziękować za miłe słowa, jednak Ellie w tym czasie zaczęła na niego krzyczeć:- A ja iść nie mogę?! A może gdybyś był tak kupił mi taką sukienkę, to też bym wyglądała tak pięknie, hmm?! Ani razu nie powiedziałeś mi nic miłego! Powinieneś dbać o swoją przyszłą żonę!- kończąc to zdanie, wylała na niego zawartość kieliszka. Louis, cały mokry, podniósł się z siedzenia i spojrzał na nos. W jego oczach można było dostrzec łzy. Wymieniłam z Zaynem zlęknione spojrzenia, a wtedy Lou oberwał potrawką z kurczaka prosto w twarz. Zakryłam usta i już miałam ochotę zabić tę dziewczynę, ale Zayn złapał mnie za dłoń i szepnął na ucho:
- Nic nie wskórasz, jeśli teraz cię wyrzuci.- wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na Louisa, który był widocznie zawstydzony i smutny. Upokorzyła go przed jego znajomymi. Suka. Harry nigdy w życiu by tego nie zrobił. Właśnie Harry...
- Może pójdę się przebrać?- powiedział, starając się uśmiechnąć, ale wyszedł mu jedynie grymas. Opowiedziałam Rosie na ucho mój plan, więc gdy Lou odchodził, nastolatka do niego zawoła:
- Lou! Jak już się przebierzesz to przynieś te ubrania! Harry wie, jak zmyć takie plamy.- uśmiechnęła się promiennie, a Lou poszedł na górę. Eleanor patrzyła na nią wściekła, jednak się nie odezwała ani słowem. Tej dziewczynie przyda się psychiatryk...
Gdy Louis schodził na dół w czystych ubraniach i reklamówką, w której prawdopodobnie były brudne ubrania, Ellie podniosła się i podeszła do niego.
- Skarbie, przecież ja też potrafię wyprać takie plamy.- powiedziała swoim jadowitym tonem, a ja aż się wzdrygnęłam. Rozejrzałam się po pozostałych. Liam przytulał Sophię, która trzymała swoją dłoń na zaokrąglonym już brzuchu, Niall mocno ściskał małą dłoń Rosie, a ja teraz zauważyłam, że Zaynie łapie moje udo i wpatruje się uważnie w kobietę przed nami. Podążyłam za jego wzrokiem i spojrzałam na Lou i El. Mężczyzna odłożył reklamówkę, a kobieta pociągnęła go za sobą do kuchni. Podniosłam się od razu i zdjęłam Zaynowi muszkę. Spojrzał się na mnie jak na dziwaczkę, gdy zamoczyłam ją w sosie do kurczaka i poszłam za tamtymi.
Stanęłam przy drzwiach od kuchni i nadsłuchiwałam ich kłótni, przy okazji wyciągając muszkę w ich stronę.
- Harry?! HARRY?! Mówiłam ci, że masz przestać się z nim widywać! Niedługo będę twoją żoną i będziesz mi podporządkowany, jeśli nie chcesz powtórki z Tristanem. Chyba, że wolisz, aby tym razem twój Harry ucierpiał!- wzdrygnęłam się na jej słowa. Pieprzona psychopatka i sadystka. Wyszłam zza futryny z muszką w ręce i zdezorientowaną miną, jakbym dopiero co przyszła.
- Oh, przepraszam. Nie wiedziałam, że tu jesteście... Chciałam wytrzeć muszkę Zayna, bo się ubrudził...- i dopiero w tym momencie zauważyłam, że ona wbiła mu widelec w dłoń. Otworzyłam szerzej oczy.- Może ja już pójdę...- powiedziałam i wróciłam do jadalni. Podeszłam do chłopaków, którzy opowiadali sobie żarty i na chwilę się rozluźnili. Złapałam Mulata za ramię i nachyliłam się w jego stronę.- Idziemy. Proszę.
W chwili, gdy Zayn się podnosił, weszła wściekła Eleanor. Wszyscy spojrzeli na nią zlęknieni. Złożyła ręce na piersi (jeśli płaską deskę można tak nazwać) i zlustrowała nas wzrokiem.
- My już się zbieramy.- powiedziała Rosie, a wszyscy jak na komendę wstali i zaczęli się szykować do wyjścia. Idąc do windy, zobaczyłam zapłakanego Lou w kuchni. Pomachałam mu delikatnie, jednak on nie zwrócił na mnie uwagi. Złapałam dłoń Zayna i spojrzałam się na niego smutno. Było mi przykro, że nasz wspólny przyjaciel tak cierpiał.
~*~
Gdy weszliśmy do domu, Harry natychmiast wyszedł, nie odzywając się ani słowem. To co nagrałam przez cały wieczór, musiało nim wstrząsnąć, bo widziałam łzy, spływające po jego policzkach. Ściągnęłam buty i rzuciłam się na sofę z ciężkim westchnięciem. Zayn usiadł obok mnie i przyglądał mi się uważnie. Uniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam mu się prosto w oczy.- Musimy pomóc chłopakom. Niech ta chora sytuacja się już ułoży...- zaczęłam.- Jutro wyślę filmik i nagranie do doktorki Louisa, ona musi to ocenić. I wtedy...- urwałam, a Zayn uniósł brew do góry na znak, że chce usłyszeć resztę mojej myśli.- Wtedy mogę wyjechać z tobą.
***
a/n.: Obrażanie Eleanor przez Viv nie ma na celu obrażanie prawdziwej El, tylko tej z opowiadania ;)
Walić Larry'ego, Zivienne najlepsze :D
Jak myślicie - co się teraz stanie?
28 to mój ulubiony rozdział!
Ahh i rdz będzie jednak 29, a nie 30 :(
Wasza Lucy x
O boże biedny Lou!
OdpowiedzUsuńTak szkoda mi Lou :(
OdpowiedzUsuń