czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 26

Louis' POV

 Gdy skończyłem przytulać się do Harry'ego, co było trudne, bo nie chciał się ode mnie oderwać, spostrzegłem, że jest już 6 po południu. Westchnąłem i pogładziłem mojego chłopaka po policzku, skradając drobny całus na jego ustach.
 - Marzę, aby móc znowu robić tak codziennie.- powiedziałem, uśmiechając się delikatnie. Zmarkotniały Harry prychnął, odwracając wzrok. Kciukiem oraz palcem wskazującym złapałem jego brodę, przekręcając jego głowę w moją stronę, ponownie całując. Uśmiechnął się i oparł swoje czoło o moje.
 - Musimy z nią coś zrobić.- stwierdził. Tym razem to ja parsknąłem śmiechem, no bo hej, to było tak oczywiste, że nie musiał mi przypominać! Jednak nie powiedziałem tego na głos, tylko przytaknąłem krótko, patrząc prosto w jego zielone oczy, które uwiodły mnie pół roku temu... Oh Harry... Przecież on jest taki idealny. Nadal nie zdaję sobie sprawy, że jest mój i mogę powiedzieć mu w każdej chwili, jak bardzo go kocham. Przy nim zacząłem się rozwijać, moje skrzydła wreszcie uniosły mnie wysoko w niebo, a nie jak do tej pory będąc ciężarem, trzymały mnie nisko na ziemi. Dla mnie ten chłopak znaczy więcej, niż jakakolwiek rzecz materialna na tym świecie. Przy nim mogę wreszcie być sobą, być czułym, kochanym i pragnącym miłości mężczyzną. Dopiero to on wzbudził we mnie to pragnienie...
 - Louisie Tomlinsonie, czy ty mnie w ogóle słuchasz?- zapytał lekko oburzony, a ja przymrużyłem oczy, bo pogrążyłem się w swoich myślach dotyczących właśnie jego. Pokręciłem głową, a on westchnął ociężale, po czym odsunął się ode mnie i oparł się o moje biurko. Obserwowałem go uważnie, bo tymi gestami zachęcił mnie do wysłuchania. Spojrzał się na ścianę i położył dłoń na podbródku.- Totalnie nie rozumiem tej kobiety... Może kiedyś was coś łączyło, ale nigdy jej nie obiecywałeś nie wiadomo czego. Nie wiem, czemu ona chce się zemścić...
 - Tez nie mam pojęcia. Ale jakiś powód musi być.- powiedziałem, a on przytaknął, nawet na mnie nie patrząc. Zamyślił się przez chwilę, zanim mi odpowiedział:
 - Może jakaś inna kobieta ją rozumie? Albo chociaż nam pomoże?- otworzyłem szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć w to, że wcześniej na to nie wpadłem. Byłem zbyt zajęty myśleniem o tym, aby nie skrzywdzili Harry'ego, że nie zwróciłem uwagi na to, że ja również cierpię. I mam osoby wokół siebie, które potrafiłyby mi pomóc.
 - Vivienne...- szepnąłem i czym prędzej podszedłem do drzwi z nadzieją, że moja przyjaciółka jeszcze stąd nie wyszła. Rozmawiała przez telefon, uśmiechając się sama do siebie. Chowała jakieś rzeczy do torebki, przytrzymując komórkę ramieniem. W końcu spojrzała w moją stronę i widząc moją przerażoną minę, otworzyła szerzej usta, nie odpowiadając swojemu rozmówcy.
 - Zayn, zadzwonię za chwilę.- powiedziała. Poczułem na ramieniu silną dłoń mojego chłopaka. Przełknąłem ślinę i czkałem, aż Viv do nas podejdzie. Zdjęła z siebie płaszcz, który założyła, szykując się do wyjścia i weszła do mojego gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Przytuliłem ją mocno do siebie, a ona odwzajemniła uścisk. Odsunąłem ją od siebie na długość ramienia i spojrzałem w jej zielono-orzechowe oczy, uśmiechając się delikatnie.
 - Pomożesz nam?- zapytałem, a ona energicznie pokiwała głową. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem mówić:- Nie chcę, żeby doszło do tego ślubu. Eleanor była w porządku, aloe coś jej się poprzekręcało w głowie. Od dawno uważałem, że choroba z którą męczyła się w psychiatryku, jeszcze nie przeszła. Zachowuje się, jakby miała poważną nerwicę, bipolarność, czy coś podobnego. W jednej chwili normalnie rozmawiamy jak przyjaciele, a potem ona się wścieka, rzuca talerzami, krzyczy, płacze i jej totalnie odbija. Musimy coś z tym zrobić.- zaakcentowałem ostatnie zdanie. Harry zbliżył się do mnie i przytulił od tyłu tak, że jego ręce swobodnie zawisły, opierając się na moich ramionach. Odchyliłem trochę głowę, aby oprzeć się na jego torsie i czekaliśmy na radę Vivienne.
 - Harry skontaktuj się z doktor, co trzeba zrobić, aby z powrotem ją przyjęli tam i orzekli chorobę psychiczną. Rozmowa odpada, bo może udawać milutką przy lekarce, a potem wydrapać nam oczy swoimi długimi pazurami, które swoją drogą są za długie i nie wygląda to ładnie. Zwłaszcza jak miała je pomalowane na biało.- Viv prychnęła z pogardą, a my z Harrym zdusiliśmy w sobie śmiech.- A ty Louis zaproś gości na jutrzejsze popołudnie i uprzedź Eleanor.- powiedziała, mrużąc oczy. Trochę się jej wystraszyłem, ale sięgnąłem po swój telefon, w tym samym czasie co Hazz po swój i zacząłem dzwonić po znajomych.
 - Kogo mam zaprosić?- zapytałem, odwracając się do Vivienne.
 - Najlepiej jakieś pary, żeby nie nabrała podejrzeń. Ja przyjdę z Zaynem, możesz wziąć... Liama? Tak, Liama i Sophię, akurat powiesz El, że zostaniesz chrzestnym. I może Rosie z Niallem? Będzie idealnie.- powiedziała, klaszcząc w dłonie. Pokręciłem głowa i wybrałem pierwszy numer, aby zaprosić kolegów na jutrzejszą kolację.
 Po 20 minutach telefonowania, zwróciliśmy się znowu do Viv, która piłowała paznokcie, siedząc na moim fotelu. Uśmiechnęła się życzliwie do nas i spojrzała się na Harry'ego.
 - Co powiedziała lekarz?- spytała, nie kryjąc zadowolenia. Ta kobieta jest przebiegła, nie ma co. Nigdy w życiu nie wymyśliłbym nawet połowy tego co ona, zwłaszcza, że nie wiedziałem, do czego to wszystko prowadzi. Jednak ona doskonale znała swój plan.
 - Musimy mieć konkretne dowody, bo zeznania można obalić. Jeśli naprawdę znęca się nad Lou, to nie tylko podlega pod zakład psychiatryczny, ale także odbędzie rozprawa w sądzie. Najlepiej, gdyby to były zdjęcia, filmy lub nagrania głosowe.
 - Tak myślałam.- powiedziała i zwróciła się do mnie. Na tym fotelu wyglądała jak jakiś szef mafii, który próbuje zabić świadka koronnego. Wzdrygnąłem się pod jej spojrzeniem.- Zaprosiłeś już wszystkich?- pokiwałem głową.- Eleanor uprzedziłeś?- powtórzyłem gest, a ona uśmiechnęła się promiennie i zaklaskała w dłonie.- Więc jutro wszystko to nagramy.- dodała, a my z Harrym wymieniliśmy spojrzenia.
 - Chyba nie sądzisz, że będziesz chodziła z kamerą po moim domu?- powiedziałem.- A dyktafon w telefonie... musiałabyś mieć go cały czas w ręce, żeby dobrze nagrać jej słowa.
 - Lou, czy ty uważasz mnie za idiotkę?- powiedziała ironicznie, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce.- Nikomu tego nie mówiłam, ale mój tata jest prywatnym detektywem i kilka swoich sprzętów chowa w moim mieszkaniu. Między innymi muszkę z kamerką, którą jutro założy Zayn albo specjalny głośniczek, który włożę sobie pod sukienkę.- uśmiechnęła się przebiegle, a ja w tym momencie uznałem, że to może się udać.
 Wreszcie będzie po staremu.
***
a/n.: Jak myślicie, czy plan Viv wypali? Wybaczcie za te opóźnienia, ale mam wrażenie, że nie mam już dla kogo pisać :(
Następne dwa rozdziały będą emocjonujące, a najbardziej 28 - mój fav :D
Wasza Lucy x

1 komentarz:

  1. Ty po prostu wiesz jak rozkręcić akcje i nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, a co do planu Viv to na pewno wypali bo w końcu to Viv lepszej współpracowniczki nie znajdziesz :)

    Życzę kolejnych nowych pomysłów na rozdziały i miłego pisania :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy