piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 4

    Po trzech dniach pobytu tutaj, mogę śmiało powiedzieć, że nawet lubię to miejsce.
    Zayn dotrzymuje mi towarzystwa, wszędzie chodzi ze mną, choć w tym czasie wypadł dzień, kiedy mógłby wyjść na miasto, pozostał ze mną i ciągle coś mówił. Bardzo lubiłem słuchać jego głosu, był przyjemny, delikatny, a zarazem charakterystyczny. Często podśpiewywał jakieś piosenki, czy opowiadał zabawne historie. Nie nudziłem się przy nim, ani nie narzekałem. Pomógł mi poznać niektóre osoby, powiedział kogo unikać, a z kim rozmawiać. Kazał mi unikać ludzi z białymi bransoletkami na nadgarstkach, osoby chore psychicznie, których przypadki były na prawdę ciężkie.   Ja miałem jasnoniebieską, czyli depresja, myśli samobójcze, a on czerwoną, co oznaczało uzależnienia. Zayn brał narkotyki, aż w końcu przedawkował tak, że przez miesiąc nie odróżniał rzeczywistości od fikcji. Prawie pobił swoją dziewczynę, teraz już byłą, po czym trafił tutaj. Długo nie mógł sobie z tym poradzić, chodził an głodzie narkotykowym, ale ostatnie kilka tygodni było spokojnych. Gdy zaczął malować, zapomniał o swoich problemach i zajął się rysunkami. Szkicował komiksy, portrety, a nawet pozwolono mu zrobić graffiti w poszczególnych salach. Dokupywali mu tylko spray'e oraz farby, a on mógł malować jak chciał, tam gdzie mu pozwolono. Nasz wspólny pokój wyglądał jak z obrazka. A dokładniej jedna ściana, ponieważ Mulat namalował na niej rożnych superbohaterów. Miał do tego talent. Pozostała część pokoju była biała, brązowe szafki przy starych, trochę zniszczonych, chociaż nadal wygodnych łóżkach, dwie duże szafy, wieszak, półka na podręczne rzeczy. Mieliśmy nawet lampki nocne. Nasz pokój mieścił się na pierwszym piętrze i mieliśmy widok na ogródek. Vivienne była u mnie wczoraj i przywiozła nową pościel na zmianę, trochę nie trafiła z kolorem, bo była ona zielona, ale nie marudziłem. Oddałem jej plany, bo dowiedziałem się, że były właściciel działki już wyburzył stary domek, a ja mogę stawiać fundamenty. Oczywiście nie obyło się, żeby Zayn i Viv nie wymienili nawet jednego słowa. Flirtowali ze sobą jak para nastolatków, co doprowadzało mnie do mdłości, bo mieli ponad 20 lat. Jednak cieszyłem się, bo widać, że coś ich do siebie ciągnie.
    Eleanor była miłą dziewczyną, chętną do pomocy. Jak mój współlokator chodził na swoje zajęcia, ona prowadziła mój wózek, gdzie tylko chciałem i opowiadała mi o sobie. Mówiła, że mieszkała tu przez jakieś 9 miesięcy, ale potem zaczęło się układać. Miała depresje, a innym razem była nadpobudliwa i chciała się mścić, na każdym, kto sprawił, że tu trafiła. Czasami mnie przerażała i musiała to zauważyć, bo mnie zapewniała, że wszystko jest dobrze, a teraz sama chce pomagać innym. Dlatego namówiła mnie na zajęcia muzyczne. Na razie będę tylko tam chodził i słuchał, jak grają, śpiewają, komponują, może potem sam do nich dołączę, jeszcze zobaczę. Chyba nie po to targaliśmy tu moją gitarę? Wolałem gadać z Zaynem, bo jego historie były zabawne, pełne wulgaryzmów i szczerości, ale cieszyłem się, że chce ze mną spędzać czas. Przynajmniej ona, bo Hazz nie chciał mnie odwiedzać.
    Właśnie Tristan wyprowadzał mnie z sali muzycznej. Obserwowałem ich, jak grali i śpiewali. El nawet dobrze grała na gitarze, choć nieskromnie mówiąc, grałem lepiej. Wcześniej byłem z nim, Zaynem i Eleanor na stołówce, a potem Mulat poszedł an swoje zajęcia, a my do muzycznej. Nudziło mi się tam, więc chciałem wrócić do pokoju. Podjechaliśmy do windy, która znajdywała się na holu, mijając uśmiechnięte pielęgniarki i ich trochę przygnębionych podopiecznych. Wsiedliśmy do windy i wcisnąłem guzik z cyfrą 1. Czułem się już lepiej, od wypadku minęły dwa tygodnie, żebra nie bolały mnie aż tak bardzo, niedługo mogę zacząć chodzić o kulach, zamiast na wózku, a i głowa wyglądała w porządku. Polubiłem to miejsce, chociaż zapach lawendy był trochę zbyt wyczuwalny. Było tu kolorowo, zabawnie, trochę jak wielka rodzina. Oczywiście jeśli rodzina, nie zapominajmy o mojej mamie. Każdego dnia "rozmawiamy" na skype. Ona mówi, ja jej słucham, czasem dołączają się bliźniacy. Wreszcie też zobaczyłem dziewczynę Maxa, którą okazała się znajoma Harry'ego, kiedy spotkałem ich w Londynie. Było mi trochę głupio, żadne z nas się nie odezwało, a jak później się dowiedziałem, była to młodsza siostra mojego Loczka. Gdy Hazz pokazywał mi jej zdjęcia, musiała być młodsza lub ... no coś ze sobą zrobiła. Narzeczona Jerry'ego też była niczego sobie, brunetka, o dużych, piwnych oczach, kręconych włosach. Pogodna, uprzejma, rok starsza od mojego brata. Wyglądali na prawdę uroczo.
    Wjechaliśmy do mojego pokoju. Nikogo tam nie zastaliśmy, pewnie Zayn jeszcze siedział u swojego psychologa. Mówił mi ostatnio, że może jeszcze w tym miesiącu opuści szpital, bo wszystko idzie w dobrym kierunku. Z jednej strony, cieszę się, że wróci do domu, a z drugiej będę za nim tęsknił. W ciągu tych 3 dni przyzwyczaiłem się do niego, a w dodatku jego znajomość z Vivenne by przepadła!
     - Posiedzieć z tobą, czy czekasz na kolegę?- Tristan zapytał, a ja westchnąłem. Wciąż nie byli przyzwyczajeni, że nic nie mówię. Wskazałem mu moją szafę. Zmarszczył brwi i podjechaliśmy obok drzwi. Otworzyłem je i próbowałem wyciągnąć futerał gitary, z marnym skutkiem. W końcu mój ochroniarz zrobił to za mnie i położył obok mojego łóżka. Gdy tylko usiadłem na miękkim materacu, oczywiście z pomocą Tristana, wziąłem gitarę i położyłem ją sobie na kolanach. Spojrzałem na mężczyznę.- Wyjść?- pokiwałem głową, a on udał się do drzwi.- Zostawię uchylone, jakby coś się działo krzycz, piszcz, zagraj mocniej na gitarze. Będę niedaleko, jak coś.- powiedział i posłała mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłem. Jak tylko wyszedł, przyłożyłem palce do strun i przejechałem po nich. Muszę do tego wrócić. Muszę zacząć grać. Muszę zacząć robić to, co kocham.
   - Oh...- zacząłem. Jednak mój głos był zachrypnięty. Ugh, za długo nie mówiłem, aby teraz zaśpiewać czysto. Złapałem butelkę wody, która leżała na mojej poduszce i wypiłem kilka łyków. Zacząłem chrząkać, aby załagodzić chrypę.- Hey there Delilah. What's it like in New York City?- uśmiechnąłem się na myśl, że tą piosenkę dedykowałem jakby Hazzie. Siedzi w NYC, pewnie na sesji, a ja nie wiadomo gdzie, na jakimś zadupiu, nawet nie patrzyłem na drogę, jak tu jechaliśmy.- I'm a thousand miles away. But boy tonight you look so pretty. Yes you do. Time Square can't shine as bright as you. I swear it's true.- Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie zmienić słów. W końcu to dla mojego Loczka, prawda? Przypomniałem sobie, gdy graliśmy tą piosenkę u mnie w domu, zgasł prąd, a Harry śmiał się z mojego sfałszowanego refrenu. Nauczę się, nauczę, żeby tylko ładnie mi wyszło.- Oh it's what you do to me. Oh it's what you do to me. Oh it's what you do to me. Oh it's what you do to me. What you do to me.- zaśpiewałem. Nie wyszło mi to najlepiej, ale nie było to też takie jak zwykle. Chyba jednak potrafię.
     - Czemu te drzwi są... o kurwa Louis, ty umiesz gadać!- usłyszałem głos Zayna i natychmiast zamknąłem usta. Przybliżyłem gitarę do siebie i spojrzałem w jego stronę. Uśmiechał się szeroko i obserwował mnie uważnie, podchodząc coraz bliżej. W końcu usiadł obok mnie. Lustrowa wzrokiem mój instrument.- Masz niezły głos, na prawdę. Widząc ciebie, wyobrażałem sobie kogoś o głębokim, męskim...- uderzyłem go w ramię, a on przerwał. Zachichotał głośno i zarzucił swoją rękę wokół mojej szyi.- Nagrajmy razem piosenkę, o miłości, dwóch przystojnych mężczyzn z doświadczeniami, wyszli z psychiatryka, światowe turnee, miliony fanek, świetne głosy. Piszesz się na to, hm?- uniósł brew do góry, a ja wybuchłem niekontrolowanym śmiechem, a Zayn dołączył chwilę po mnie.
     - Panie Malik!- usłyszeliśmy głos pielęgniarki i nagle obaj ucichliśmy.- Nie dał pan przypadkiem niczego panu Tomlinsonowi?- spytała groźnym tonem. Obaj pokręciliśmy głową. Przymrużyła oczy i wyszła z pokoju, a my znowu zaczęliśmy się śmiać.
     - Taaa... ona pewnie będzie naszą pierwszą fanką.- dodał Zayn. Zachichotałem i pokręciłem głową z politowaniem.- Albo zgarnijmy jeszcze dwóch albo trzech chłopaków i załóżmy od razu zespół. Dajesz Louis!- krzyknął i stanął przede mną. Miał w sobie energii, jak nigdy dotąd.- No proszę, proszę prooooooooszę!- zrobił minę zbitego psiaka, wydął dolną wargę oraz złożył ręcę jak do modlitwy. Pokręciłem głową.- Pff. I tak nie chcę śpiewać z kimś kto ma taki babski głos.- prychnął.
     - Skurwiel z ciebie, Malik.- odezwałem się po raz pierwszy, odkąd się obudziłem. Zayn odskoczył jak poparzony i obserwował mnie uważnie. Miał szeroko otwarte usta, źrenice mu się rozszerzyły i zastygł w dziwnej pozycji, jakby ktoś zrobił stop klatkę w nieodpowiednim momencie.
     - O kurwa, ty na prawdę umiesz mówić! A już myślałem, że nigdy cię nie usłyszę!- pisnął po chwili, jakby wrócił do rzeczywistości.- Musimy razem napić się wódki i pogadać o męskich rzeczach.
     - To nie tutaj Zayn, nie tutaj. Jakby nas tylko przyłapały, to od razu byśmy byli wykastrowani.- parsknąłem śmiechem, a Mulat mi zawtórował. Po chwili zacząłem kasłać, zrobiło mi się sucho w gardle. Sięgnąłem po wodę i od razu wypiłem połowę jej zawartości.- Ugh, muszę się przyzwyczaić do mówienia.- szepnąłem, masując się po szyi.
     - To na razie nie mów.- chłopak wzruszył ramionami, jakby to było takie oczywiste.- W sensie, możesz mówić tylko do mnie i swojej terapeutki.- stwierdził.- SŁUCHAJ! MAM WIADOMOŚĆ!- krzyknął nagle, aż się wzdrygnąłem.- Mógłbym w przyszłym tygodniu już wyjść.- uśmiechnął się, a ja zmarkotniałem.- Ale zostanę, bo nawet gdybym wyszedł to muszę przychodzić do psycholog, więc nie mógłbym wyjechać do Brazylii.- spojrzałem się na niego pytająco, a on przewrócił oczami.- No bo, jak rozstaliśmy się z tą dziewczyną, to ona wzięła mieszkanie, a ja przyjechałem tutaj. Gdybym wyszedł nie miałbym się gdzie zatrzymać, więc wróciłbym do rodziców. Jednak muszę dwa razy w tygodniu zjawiać się na wizyty, a nie stać mnie na podróż w tą i z powrotem, aż tyle razy.- mruknął. Chciałem powiedzieć, że może podróżować moimi liniami i z chęcią puszczę go za darmo, a potem uznałem, że to nie ma sensu.
     - Przyznaj się, chciałeś ze mną zostać.- zaśmiałem się. Poczochrałem go po włosach, a on pisnął, niczym dziewczyna na jakimś horrorze.- A to niby ja jestem babą.- prychnąłem.

Harry's POV

    Na głowie miałem założony kaptur, a na nosie okulary. Musiało to wyglądać komicznie. Koniec sierpnia, a ja w bluzie z długim rękawem, a do tego szorty. Z pokoju Lou dochodziły głosy gitary i śmiechy. Cieszyłem się, że zaaklimatyzował się tutaj. Przykro mi było, że nie mogłem jednak się z nim spotkać. Brakowało mi go, jego śmiechu, jego głosu, jego uścisku. Całego jego, który byłby tylko dla mnie. Mogliśmy potoczyć to inaczej. Jednak czasu nie cofniemy i musimy walczyć o to, co zostało.
    Zapukałem do gabinetu doktor Fenty, a po chwili usłyszałem głośne "proszę!". Otworzyłem drzwi i wszedłem niepostrzeżenie. Kobieta siedziała przy biurku, okno miała otworzone na oścież i paliła papierosa. Co chwila uśmiechała się do ludzi siedzących na zewnątrz i machała im. Była na prawdę dobrą kobietą, przesadnie szczerą, ale godną zaufania. Spojrzała się na mnie. Gestem dłoni nakazała mi usiąść. Wysłuchałem jej polecenia i zająłem miejsce na przeciwko niej.
     - Wie pan, czemu chciałam, żeby pan tu przyszedł?- spytała poważnym tonem, jednak uśmiech nie schodził jej z twarzy. Nie była nawet w pełni odwrócona w moją stronę.
     - Nie za bardzo.- powiedziałem. Bardzo się śpieszyłem, więc zdziwiłem się, ze ta kobieta tak nagle do mnie zadzwoniła.
     - Chciałabym, aby pan wypełnił ten formularz.- przesunęła kartkę w moją stronę. Zdziwiłem się, lecz ona wybuchła śmiechem i spojrzała się na mnie.- Żartuję, chciałam pana spytać, czy przy stanie zdrowia Louisa mogę zacząć w najbliższych dniach terapię.- uśmiechnęła się delikatnie. Zmarszczyłem czoło i spojrzałem się na nią. Kiwnąłem głową.
     - Wie pani co... nie rozumiem tylko jednego.- powiedziałem, a ona zwróciła całkowitą uwagę w moją stronę.- Czemu nie mogę się z nim spotkać?
***
notka od autorki: no własnie, czemu? hmm, a wy jak sądzicie? Wgl, coraz mniej komentarzy :( pod 2 było 10 tutaj i 7 na wattpadzie, a pod 1, aż 12 tutaj i chyba 5 na wattpad. A pod 3 w sumie tylko 10, na obu portalach :< chciałabym, abyście ze mną rozmawiali, pisali wasze uczucia, przemyślenia. Im dłuższy komentarz, tym mam większą wenę, nooo! Miło by było, gdyby całe 18 osób, które powiadamiam, napisałoby komentarz, to bardzo mi pomaga! Nie należę do takich, które wymuszają komentarze, bo nie dodam kolejnego rozdziału. Znaczy, niby kiedyś tam pisałam, ale się do tego nie stosowałam. chciałabym, aby to byla współpraca. Wy mnie inspirujecie, pomagacie, a ja szybciej i LEPIEJ pisze rozdziały. Do miłego!
Wasza  Lucy xx

10 komentarzy:

  1. O rety skarpety!!! Zouis!!! Uwielbiam ich! ❤ były dwie literówki, ale rozdział niesamowity..xd

    OdpowiedzUsuń
  2. To może tak. Rozdział świetny. Louis w końcu zaczął mówic. Zayn.. chyba się zaprzyjaźnili. Harry... ale jedno pytanie. czemu nie mogą sie spotykac? Hazz bylby u niego juz tyle razy, a Louis jest z tego powodu zly i smutny. Co do Viv, moglaby zaczac spotykac sie z Zaynem. Myślę, ze by do siebie pasowali. Rozdzial ogolnie swietny. Uwielbiam cie i shelter. Szablon jest swietny (Taaa.... moja wysoka samoocena, żartuje, ale wyszedł naprawdę super i sie z niego cieszę ) No to życzę Ci dalszej weny do pisania.

    @HarryIsMyyBaby

    OdpowiedzUsuń
  3. cały czas się zastanawiam dlaczego nie mogą się spotkać i nic nie wpada mi do głowy. jak widać muszę poczekać do następnego razu, no cóż. strasznie czekam na to, aby w końcu doszło do ich spotkania. rozdział jak zwykle ciekawy i dobry i jak zwykle napiszę - czekam niecierpliwie na następny. /@louzstyles

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, mam same czarne scenariusze w głowie typu biczowanie, elektrowstrząsy .... A to tylko słowo "terapia" ale i tak czuje że teraz nie bedzie tak pieknie, żadnej lawendy, uśmiechów, jejku odwala mi xD pięknie piszesz a ten rozdział był super
    Do.następnego
    @shipnulshit

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę z opóźnieniem zaczęłam czytać Shelter, ale już jestem i będę męczyć Cię, Lucy, swoimi komentarzami:)
    Chyba tylko mi 'terapia', nie kojarzy się z niczym złym. Te wszystkie stereotypy są wyssane z palca :3
    Wydaje mi się, że to dobrze dla Louisa, że pojechał do tego ośrodka.
    Tylko Harry powinien iść do Lou i ta terapeutka powinna mu pozwolić, bo Tomlinson tylko cierpi nie widząc swojego księcia:(
    A Viv jest taka kochana *-*
    I Zayn hislalagy najlepszy! xx

    PS możesz mi dac linka do wattpada? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy pod maską tego pioruńskiego szpitala kryje się jakaś tajemnica? Naprawdę, nie ufam tym uśmiechniętym pielęgniarkom, choć to pewnie głupie. Nie mam pojęcia, czemu Harry nie może spotkać się z Louisem. Ma o nim zapomnieć? Nienienie. Może kiedy Lou zacznie terapię, czegoś więcej się dowiemy.
    Jednak strasznie się cieszę, że Zayn mu pomaga, jest prawdziwym przyjacielem :) (Choć to nowość, życzę mu randki z Vivienne!).

    Misiu, w końcu mam ferie, mogę czytać rozdziały, nie myśląc o żadnych kartkówkach *złośliwy śmiech*. Nie będę mówiła, że rozdział jest wspaniały. Bo to oczywiste :D
    Do następnego?
    @smolipaluch
    (zmieniłam zdjęcie i nazwę, ale to ciągle ja x)

    ***
    "Hey there Delilah...."

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejuuuu, to jest mój ulubiony rozdział, serio.
    Jest taki.. No nie wiem.
    I o cholera, Louis mówi!
    Zouis>>>> <3
    Ej, ja nie rozumiem... Czemu oni się nie mogą spotkać?!
    Co się kryje pod tym z pozoru przyjemnym szpitalem psychiatrycznym? Ja wiem, że te szpitale to głównie zło, ale ten się wydawał.. inny? No mniejsza
    I ja wiem, ja znowu z opóźnieniem, ale choroba mnie rozkłada :((((
    Ah! I jeśli chodzi o komentarze, to wiesz, że na mnie możesz zawsze liczyć, prawda?
    Jak nie pod rozdziałem, to na gg, a mimo to zawsze rozdział komentuję :p
    Do następnego! <3
    /Hi!

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, że nie czytałam rozdziałów. Ostatnio w ogóle nie miałam czasu i byłam jakaś taka smutna. Proszę o wybaczenie!

    Kurde...nie wiem co mam napisać. Zero pomysłów, jak mam skomentować rozdział. Oprócz tego, że jest bardzo dobry, wręcz genialny, ale zawsze takie są.

    Cieszę się, że Louis'owi podoba się w psychiatryku. Dobrze, że nie jest jak w filmach. Stare, brudne ściany, zero ozdób itd. Reakcja Zayn'a na to, że Louis umie mówić jest genialna. Zdaje się, iż naprawdę długo się nie odzywał. Nie mogłabym tak wytrzymać. Nie udałoby mi się, na pewno.

    Mam nadzieję, że Hazza już niedługo zobaczy się z Tomlinson'em. Brakuje mi jakiś takich momentów z nimi. Wybacz, że komentarz jest głupi albo coś, ale serio nie wiem co napisać. Czekam na następny rozdział. Życzę weny i pozdrawiam - @_Bullshitxx_

    OdpowiedzUsuń
  9. KOTEK ALE MI ROZKMINE PIERDOLŁAŚ NA DŁUGIE HOURSY OMG X.X
    JESIO

    OdpowiedzUsuń
  10. LOUIS MÓWI! JEJKU NAWET ŚPIEWA! OMG! Męczy mnie to że ich rozdzieliłaś ;-; nie możesz im tego zrobić po takim czasie jak byli osobno. Pozwól im się spotkać ;-; <3 @dreamstobottom

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy