środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 20

 Jeszcze tylko dwa tygodnie. Czternaście dni do przeprowadzki do naszego mieszkanka. Już wszystko jest gotowe, codziennie jeździmy, żeby wszystko przygotować, ułożyć, posprzątać, zawieźć już część naszych rzeczy. Oficjalną przeprowadzką ustaliliśmy na 10 grudnia. Musi być idealnie, nasze schronienie musi być perfekcyjne. Nowe życie, Nowy początek. Razem. We dwóch. Tym razem już bez gosposi. Westchnąłem i spuściłem głowę na kolana, gdzie leżał katalog, aby przyjrzeć się po raz tysięczny zestawowi mebli, które wybraliśmy do niektórych pomieszczeń.
 Kuchnia była połączona z salonem, między nimi stała ścianka działowa oraz kilka blatów, jednak wszystko było zachowane w podobnych kolorach. Ściany, gdzie były okna oraz drzwi na altankę, a także ta działowa były szare, a pozostałe bordowe. Kolorystyka tych dwóch pomieszczeń była właśnie w tych barwach oraz paru innych, neutralnych kolorach. Meble kuchenne miały czarne blaty oraz uchwyty, a fronty były białe. Stolik, z szarym blatem, stał na bordowych nogach, a obok niego stały dwa wysokie krzesła na metalowych rurach z białymi obiciami. Jasne płytki z brokatowymi wzorami, podgrzewane od spodu. Na środku kuchni była oczywiście wysepka. Przy oknie stała czarna kuchenka, obok niej zmywarka oraz zlew, a w rogu pomieszczenia szara lodówka z podwójnymi drzwiczkami. Zaraz obok były drzwi do łazienko-pralni, która była urządzona jako pierwsza. Od kuchni wychodziły też drzwi do kantorka, w którym miały stać różne pierdoły typu choinka, rowery, albo zapasowe krzesła do jadalni. Następnie była spiżarnia. Przekartkowałem katalog, aby przyjrzeć się pokojowi dziennemu. Po przejściu przez próg, przechodziło się właśnie do niego. Jasne panele oraz większość jasnych mebli. Po lewej stronie było przejście do jadalni, a tuż za nim zaczynał się fragment ściany, na której położony był kamień. Zahaczał on o fragment kolejnej ściany, a w rogu stała niska, jasnobrązowa komoda, na której położony miał być telewizor. Przed nimi, na jasnym dywanie, znajdowała się kanapa narożna w kolorze ecru, a obok niej ciemnobrązowa ława ze szklanym blatem, stojak na gazety oraz szara, wysoka lampa. Po drugiej stronie była już wyższa , jasna komoda z czarnymi uchwytami, a w niej leżeć miały obrusy, firanki. Harry zaplanował już, że będzie tam pełno ramek z naszymi zdjęciami i wazon z kwiatami, które codziennie będzie wymieniał. Romantyk. Przy blatach od kuchni ustawione oraz powieszone miały być różne roślinki - paprotki, fikusy, Zayn nawet zażartował, że kupi mi kaktusa. Znając jego pomysły, nie zdziwiłbym się. Po drugiej stronie pokoju miał być ciemno szary barek, gdzie schowane będzie część alkoholi, szklanki do drinków, kieliszki i inne pierdoły. Przed nimi 3 wysokie, obrotowe krzesła z bordowymi obiciami. W kuchni były podłużne lampy oświetlające pomieszczenie, a salonie ładny, kryształowy żyrandol.
 Na piętrze, centralnie nad kuchnią, miała być nasza sypialnia. Wchodziło się do niej przez ciemne drzwi, Hazz wyczytał gdzieś, że sypialnie powinny być w stonowanych kolorach, najlepiej w beżach, brązach, bo to jakieś tam zasady poczucia... Oh, nie pamiętam nawet! Uparł się, aby pomalować ściany na kolor kawy z mlekiem, a jedną pozostawić białą, aby kiedyś położyć tam fototapetę. Podłoga była ciemnobrązowa z śnieżnobiałym dywanem typu shaggy - ja chciałem ciemniejszy, ale że Harry zdeklarował się, że to on będzie go prał, nie zastawiałem się długo - na przeciwko drzwi było spore okno, a na nim beżowe żaluzje. Po lewej stronie od wejścia stały dwa, czarne, skórzane fotele. Z jednej strony podobne, a z drugiej różne. Mój był bardziej ubity, duży i prosty, a Harry'ego miękki, z podnóżkiem i miejscem na butelkę. Był też o wiele węższy od mojego, bo ja często siedziałem bokiem i przewieszałem nogi przez podłokietniki. Między nimi stał granatowy stoliczek, a na nim położony był jasny obrus. Obok były drzwi wychodzące do garderoby z eleganckimi rzeczami, potem stało biurko i lampka z białym kloszem, a przy nim czarny fotel, trochę dalej wejście do garderoby z ubraniami codziennymi. Po prawej od wejścia było spore lustro, a obok spora szafa na dokumenty dotyczące domu, karty kredytowe, pieniądze, albumy, czy pamiątki. Hazz ma tam tez trzymać część swoich prac i aparaty, których nie chce zostawiać w studio. Niskie łóżko było przed oknem, a obok niego stały dwie małe szafeczki, każda posiadała po 2 szuflady, a na nich lampki nocne. W rogach znajdowały się prostokątne, robione na wzór tych chińskich, lampy. Między ścianą nośną, a sufitem zamontowane były leady. Drugi włącznik był regulowany pokrętłem. Na środku pokoju znajdowały się dwie, lekko faliste płyty z karton gipsu, a w nich również leady. Tak jak mówiłem - miało być idealnie.
 Harry był bardzo zadowolony z przebiegu prac, z wyglądu naszego mieszkania i również nie mógł się doczekać. Obaj byliśmy bardzo szczęśliwi, że nasza wspólna przyszłość czeka na nas z otwartymi ramionami. Jednak przed przeprowadzką mój chłopak musiał jechać do Paryża na promocję jakiegoś domu mody oraz ma zostać tam na tydzień. Ja przez ten czas miałem być w biurze. Zapewne będę się nudził, siedział w moim studiu nagraniowym wraz z Edem i paroma tekściarzami, albo spotkam się ze znajomymi. Zadzwonię do Zayna, Liama, popytam się o Sophię. Mam też w planach oświadczyć się w najbliższym czasie Harry'emu, jednak nie mam na tyle odwagi, ani nie wiem jak zrobić to, aby było idealnie. Czekałem na odpowiedni moment, jednak nic nie przychodzi mi do głowy. Na razie nagram dla niego płytę z moimi piosenkami, które napisałem i nagrałem, lub nagram w najbliższym czasie, wraz z Edem i jego znajomymi. Piosenki były głównie o nim oczywiście.
 Wyciągnąłem się na kanapie i rzuciłem katalog na stolik. Westchnąłem, przysłuchując się, jak mój chłopak bierze prysznic. Jak ja zniosę tydzień bez niego? Pół biedy, jakby to było gdzieś niedaleko, albo chociaż w tej samej strefie czasowej. Czekałem, aż spakuje swoje rzeczy, a że to był Paryż i tam kochali takie buty, jakie miał Hazz, pewnie zabierze je wszystkie, aby pochwalić się swoim wyczuciem "stylu" przed paryżanami. Coś czuję, że zajmą one jedną walizkę, co w porównaniu z zaledwie trzema, czy czterema parami spodni, wypada dość dosadnie...
 Po kilku minutach usłyszałem, jak schodzi ociężale ze schodów. Podniosłem wzrok i dostrzegłem jego trochę podekscytowaną, a z drugiej strony smutną minę. Miał przy sobie torbę podróżną, duża walizkę na kółkach i plecak podręczny. Podniosłem się, aby mu pomóc z bagażem. Wziąłem jego torbę i ruszyłem w stronę windy. Zacisnąłem ręce w pięści i starałem się opanować, aby nie zacząć płakać.
~*~
 - Uważaj na siebie.- w końcu opanowałem łzy i zdążyłem coś wydukać. Jednak nie potrafiłem go puścić i pozwolić, aby ruszył już do samolotu. Ciągle się przytulałem, trzymając głowę na zagłębieniu w jego szyi. Harry też był smutny, i mocno mnie trzymał. Wyglądaliśmy, jakbyśmy byli przylepieni ze sobą. Jedyną dobrą zaletą było to, że leciał moim prywatnym samolotem, więc start był całkowicie uzależniony ode mnie i Loczka.
 - Nie miej koszmarów.- szepnął, łamiącym się głosem. Oh, to będzie długi tydzień bez niego. Czułem, jak trzęsie się, trochę z zimna, trochę z tęsknoty. To byłby idealny moment, abym wyciągnął małe pudełeczko z kieszeni płaszcza, jednak nadal nie miałem do tego odwagi. Przyciągnąłem go bliżej siebie, o ile to jeszcze możliwe. Podniosłem głowę i pocałowałem go w usta. Sam nigdy nie bałem się latać, uwielbiałem to, jednak wyobraźnia płatała mi figle, więc myśl, że to byłby nasz ostatni pocałunek, załamała mnie, a pod oczami zebrały się kolejne łzy.
 - Niech ci się mój pilot nie spodoba.- dodałem, lekko rozbawiony. Hazz starł kciukami moje łzy. Zauważyłem, że załoga się już oburza, że przedłużamy ten lot, jednak żaden z nich nie chciał tego powiedzieć. Za bardzo bali się mojej reakcji, a ta w tym momencie nie byłaby najlepsza.
 - Powinieneś tam być ze mną.- powiedział, trochę się odsuwając. W gardle urosła mi gula i nie mogłem mówić. Wbiłem paznokcie w dłonie i spuściłem wzrok.
 - Wiem...- odpowiedziałem w końcu i spojrzałem na niego. Uśmiechał się blado, lecz spojrzenie nadal miał smutne. Wyciągnął rękę w moją stronę i pogładził mnie po policzku.
 - Muszę lecieć.- powiedział, robiąc mały krok w tył. Nie, nie, nie! To bolało, nie chciałem, żeby odlatywał. A jak mu się tam spodoba? Jak będzie chciał tam zostać? Co wtedy zrobię? Rzucę wszystko, aby lecieć do niego?
 - Nie chcę.
 - To też wiem.- szepnąłem i tym razem ja się odsunąłem. Jeden z moich ochroniarzy ruszył w naszą stronę i wziął bagaże Hazzy. Loczek opuścił głowę i podążył za nim jak potulny piesek. Położyłem dłonie na policzkach i czekałem, aż zniknie z mojego pola widzenia. Przystanął przy wyciu od terminalu i pomachał. Poruszyłem delikatnie dłonią i uśmiechnąłem się. Czy każde rozstanie będzie tak bolesne? Co jak któryś z nas będzie musiał wyjechać na dłużej? Załkałem i wróciłem do samochodu.
~*~
 W pracy byłem nieobecny. Myślami byłem w zupełnie innym miejscu, tuż obok Hazzy. Vivienne dziwiła się, widząc mnie załamanego. Próbowała wypytać o co chodzi, jednak nie potrafiłem jej odpowiedzieć. Wysłałem Harry'emu ze 30 sms'ów, chociaż startował zaledwie godzinę temu i pewnie zapomniał wyłączyć trybu samolotowego. W końcu wyciągnąłem jakąś kartkę z szuflady i zacząłem pisać pojedyncze zdania, nie zawsze łączące się ze sobą w całość.
"When I miss you
I want to kiss you"
 Uśmiechnąłem się i obok tych dwóch zdań narysowałem parę serduszek oraz usta układające się w dzióbek. To było słodkie.
"Your beauty ipresses me
Your hand can touch me"
 To nie miało żadnego sensu. Potrafiłem wygłosić mowę przed największymi biznesmenami w Europie, wiedziałem co powiedzieć, aby ludzie się mną zachwycali, pisałem piosenki, jednak rymowałem na poziomie 5-latka. Jak ci wszyscy raperzy potrafili spontanicznie wymyślać tak świetne teksty w tych swoich bitwach?!
 Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, podniosłem wzrok i zobaczyłem Viv, stojąca w progu. Była poważna i zdeterminowana. Przełknąłem ślinę. Około dwóch, albo trzech tygodni temu podjąłem decyzję, co mam z nią zrobić, lecz nadal bałem się jej to powiedzieć. Czułem, że mnie nie zrozumie, albo będzie się sprzeciwiać. Teraz jest idealny moment na to.
 - Boże! Louis, czyś ty oszalał?! Martwię się o ciebie...- zaczęła, jednak uciszyłem ją gestem dłoni. Uniosła brwi zdziwiona i zauważyłem, że już chce się oburzyć.
 - Siadaj.- rozkazałem, prostując się na krześle. Poprawiłem krawat i czekałem, aż wysłucha mojego polecenia.
 - Słuchaj, nie będę robiła niczego...
 - Jestem twoim szefem, masz usiąść.- w tym momencie zdziwiła się jeszcze bardziej. Przełknęła ślinę i ruszyła w stronę fotela, który stał na przeciwko mnie. Usiadła i założyła nogę na nogę.
 - Słucham... "Szefie".- powiedziała z sarkazmem w głosie. Taa, szefie..., pomyślałem, nie na długo jeszcze...
 - Vivienne... zawsze byłaś wspaniałą pracownicą i doceniam wszystko co dla mnie zrobiłaś. Przyjaciółką również jesteś wspaniałą. Mam nadzieję, że moja decyzja nie zmieni naszych relacji, a wręcz je wzmocni, gdy przestaniemy być dla siebie szefem i pracownicą.- widziałem w strach w jej oczach. Wiedziała co powiem. Jednak nie chciała pewnie tego usłyszeć. Przełknąłem ślinę i po chwili ciszy kontynuowałem:- Panno Melody, nie chcę, aby pani już dla mnie pracowała.

6 komentarzy:

  1. Zacznę od tego, że choinka to nie pierdoła, jest bardzo ważna, ciepła i rodzinna, więc doceń ją bardziej, Louis :( Poza tym, oświadczyny, jeju. Skończ z tym "idealnym" wszystkim, bo Harry odpowie "tak", niezależnie co zrobisz, jeleniu.
    Ich dom będzie wspaniały, naprawdę widzę go przed oczami, szczególnie ich wspólną sypialnię (ciekawe dlaczego...) ;) Można zauważyć też, że bardzo "zmężniasz" Louisa, więc hej, czekam na Harry tops (będą się zmieniać, Twoje słowa) :D
    Dałaś mi już podpowiedź, więc tak, Vivienne będzie szefową, Lou odda Jej swoją firmę. A z Harrym zamieszkają sobie razem. Jeśli tak nie będzie, to możesz mnie spalić na stosie.
    Ale musimy się przygotować na "Elka Wkracza Do Akcji", prawda?...
    Mam nadzieję, że miałąś smaczną kolację x
    Do następnego? :)
    @smolipaluch
    ***
    "Wyciągnął rękę w moją stronę i pogładził mnie po policzku" (delikatnie i uroczo).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Jak bardzo lubisz fluffy wersje?
      Bardzo bardzo je lubię. Ale kiedy wiem, że oczekuję czegoś 'złego', mam to niemiłe przeczucie, więc najlepiej czyta się taki epilog lub dodatek, który jest przesiąknięty fluffem :)
      2. Jak myślisz, co zrobi z Lou z pierścionkiem zaręczynowym?
      Będzie czekał na ten jego "idealny moment"? Może w tym 28 rozdziale? <3
      3. Co może stać się tam gdzie leci Hazz?
      (Więcej blondynek?)
      Eleanor wykorzysta nieobecność Harry'ego, tylko co ona do cholery zrobi? Plus SAMOLOT SZCZĘŚLIWIE WYLĄDUJE.
      4. Co w tym czasie może zrobić Lou?
      Hm, odda firmę w ręce Vivienne? Dokończy płytę z piosenkami dla Harry'ego (zakochańce)? Zostanie wepchnięty w szpony tej bestii?... -,-

      Usuń
  2. Dlaczego Louis wyrzucił Viv?
    Co ona mu zrobiła?
    Co?


    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze: Louis weź się w garść, na kolana i oświadczaj się Harry'emu!
    Po drugie: Mam nadzieję, że Viv Cie ostro pobije za to, że ją zwalniasz

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to jak bardzo H i L sie kochaja
    Plakac sie chce to cudowne ze tak sa w sobie zatraceni

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy