niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 17

 Ten weekend należał do jednych z lepszych, odkąd byłem z Harrym. Poza nieszczęsną nocą, kiedy opowiedziałem mojemu chłopakowi o Tristanie. Cały czas chodził pobudzony, źle sypiał, czasem robił się pyskaty, ale miło spędziliśmy czas. W sobotę zrobiliśmy ognisko, przyjechali znajomi Rosie z uczelni, jej chłopak Niall, który również pasjonował się fotografią i konkurował z Harrym w konkursie. Oczywiście mój Loczek go wygrał, opowiadając przy tym o moim życiu i właśnie wtedy się załamałem, gdy odkryłem, że nasze spotkanie nie było przypadkiem, a on po prostu wykorzystał moje pieniądze. Jednak po miesiącach spędzonych w samotności, z jego bluzą i kubkiem lodów, próbie samobójczej, szpitalu oraz psychiatryku nam się ułożyło. I mogliśmy siedzieć u jego znajomych i dobrze się bawić. Pan Dowson wziął swoją gitarę, a ja pożyczyłem tę Rosie i we dwóch graliśmy piosenki country. Mężczyzna miał idealny do tego głos. Później, gdy Hazz, Niall i Rose grali w siatkówkę z kolegami dziewczyny, ja wraz z Teddy kibicowaliśmy im głośno niczym cheerleaderki. Potem uśpiłem dziewczynkę w jej pokoju, opowiadając jej jakąś tandetną bajkę o księżniczce uwięzionej w zamku i wróciłem na podwórko, gdzie zaczęły się tańce. Oczywiście muzyka grała tak cicho, abyśmy tylko my ją słyszeli, a Teddy nie obudziła się. Niektóre dziewczyny, które prosiłem do tańca, były bardzo onieśmielone. Nie wiedziały co robić, gdy łapałem je za ręce i zabierałem spod ściany. Jednak po jednej piosence się rozkręcały i świetnie się bawiły. Nie licząc pana Dowsona, byłem najstarszy z towarzystwa. Harry, Niall, dwóch jakiś chłopaków, bodajże George i Nathan, ich dziewczyny - Maddy i Lily oraz bliźniczki Jasmine i Jenny mieli po 20 lat, reszta towarzystwa, czyli jakieś 8 osób było w wieku Rosie, to jest 18 lat. Zabawa skończyła się grubo po północy, odprowadziliśmy wszystkich na pociąg do niedalekiej miejscowości, podczas gdy starszy mężczyzna został z małą Teddy. Ja i Harry oraz Rosie i Niall nie spieszyliśmy się, aby już iść spać. Rozmawialiśmy, spacerowaliśmy i śmialiśmy się przez jakąś godzinę, aż w końcu każdy się tak zmęczył, że nie miał siły pójść do swojej sypialni. Najbliżej była stajnia, więc położyliśmy się na sianie, a żeby było cieplej to każdy się do siebie przytulił. Nie zważaliśmy na to, że jest już listopad, na dworze zaczęło padać, a my byliśmy poubierani tylko w cienkie bluzy. To była najlepsza zabawa w moim życiu. I pierwsza noc od bardzo dawna, gdy nie miałem koszmaru. 
 Niestety w niedziele wieczorem musieliśmy wrócić do domu. Miałem ochotę płakać, gdy żegnałem się z Teddy. Wypytywała, kiedy znowu przyjedziemy i się pobawimy. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy w tym roku nie spędzić świąt u nich. Poniedziałek wziąłem sobie wolny, tak samo jak i Hazz. Spędziliśmy cały dzień w domku, pilnując pracy. Na poddaszu trwały ostatnie poprawki remontowe, na piętrze montowali łazienkę, a na parterze składali meble do salonu. Łazienka, kuchnia i jadalnia były już gotowa i w przeciągu miesiąca moglibyśmy się tu wprowadzić. Byłem cholernie szczęśliwy. Po południu zaczęliśmy kupować różne pierdoły do domu. Hazz wybrał obrus na komodę, jakiegoś dużego kwiatka, wazonik i podkładki. Uwielbiał takie szczegóły, które sprawiały, że w domu panuje przyjemniejsza atmosfera. Nie braliśmy naczyń, bo większość z nich zabieramy z naszego obecnego mieszkania oraz te, które Hazz miał u siebie, zanim wprowadził się do mnie. Na razie stały w pudłach w jednej z sypialni gościnnych. Jednak kupiłem nam śmieszne kubki - na jednym był narysowany kotek, a uchwytem był jego ogon, a drugi był podobny, tylko że z tygryskiem. Wziąłem też parę ramek na zdjęcia i poprosiłem Loczka, aby wywołał nam kilka naszych, abyśmy mogli poustawiać na komodzie. Jednym z naszych wspólnych pomysłów były też motywatory na ścianę, czyli mądre i optymistyczne cytaty, który miały zawisnąć na parterze w korytarzu. Hazz miał też zrobić parę zdjęć, które umieścilibyśmy na płótnie i powiesili w naszej sypialni i na piętrze. Kupiliśmy też nowy komplet pościeli, komplet rolet do jadalni, ponieważ cała była oszklona, nowe firanki do każdego pomieszczenia, które użytkowalibyśmy na co dzień. Hazz uznał, że skoro sprzedajemy stare mieszkanie wraz z meblami, to żebyśmy zostawili nawet ekspres do kawy, czy mikrofalówkę.
 - Chyba sobie żartujesz.- zaśmiałem się, jednak on patrzył na mnie całkiem poważnie.- Serio?- upewniłem się, a on wzruszył ramionami.- To śmiało! Kup nowy, lepszy ekspres i mikrofalę! Możesz też wziąć robota kuchennego przy okazji.
 No i jak powiedziałem, tak zrobił. Był tak szczęśliwy, że mógł coś dokupić do mieszkania, że aż przypomniała mi się jedna z rozmów z Zaynem, gdy doradzał mi, abym pozwolił Harry'emu dołożyć się do tego mieszkania, aby i on mógł poczuć się właścicielem. Skoro był tak chętny do wydawania pieniędzy, pojechaliśmy po dywany, wycieraczki, koszyk na parasole i inne takie pierdoły. Mój chłopak się trochę wykosztował, ale ostatnio zarabia więcej, jest bardzo rozchwytywany i każdy pragnie, aby został jego fotografem. Nie zliczę z iloma osobistościami pracował w ciągu tych pięciu miesięcy, a za jakieś dwa tygodnie ma jechać do Francji na sesje promocyjną paryskiego domu mody. Jak mi o tym powiedział, byłem ogromnie dumny i szczęśliwy.
 Jednak teraz, kilka dni po wyjeździe, siedząc samotnie w swoim biurze, znowu czułem pustkę. Pozałatwiałem wszystkie sprawy, wszedłem nawet na giełdę i poszukałem parę akcji, które mógłbym prowadzić. Harry nie odbierał moich telefonów, ani nie odpisywał na smsy. Znowu. Wkurzało mnie to, że nie dawał żadnego znaku od siebie, dostawałem białej gorączki i miałem najczarniejsze myśli. A co jeśli on znowu poszedł na te walki? A jeśli stała mu się krzywda? A może jest już  w szpitalu?! Albo co gorsza... Pokręciłem głową, musiałem wyrzucić z siebie te zbędne myśli. Przejdę się po niektórych piętrach, pogadam z pracownikami, może to mi pomoże.
 Wyszedłem z gabinetu i zamknąłem za sobą drzwi. Rzuciłem krótkie spojrzenie w stronę Viv, która przyglądała mi się uważnie. Minąłem ją z bólem serca, do tej pory porządnie jej nie przeprosiłem za moje zachowanie i nie wynagrodziłem tego. Nie byłem dobrym przyjacielem. Byłem wdzięczny Vivienne, za to co dla mnie zrobiła, jednak nie wiedziałem jak mam ją teraz traktować. Czasami były momenty, że śmialiśmy się do łez, rozmawialiśmy normalnie jak dobrzy znajomi, a innym razem dni  były pełne ciszy lub wyłącznie zwrotów formalnych i omawiania naszej pracy.
 - Wychodzisz?- zapytała, a ja przystanąłem i odwróciłem się w jej stronę. Zmarszczyłem brwi i chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią. Powiedzieć jej, że idę pogadać z pracownikami, nie mówić nic czy po prostu idę skontrolować pracę w firmie?
 - Idę na dział marketingu i promocji.- odpowiedziałem cicho. Ona kiwnęła głową i wróciła wzrokiem do ekranu swojego komputera.- Jakby dzwonił Harry to powiedz mu, że jestem na niego cholernie wściekły i żeby miał dobry powód, czemu milczał.- uśmiechnąłem się do niej i podszedłem do windy. Wcisnąłem guzik i przywołałem maszynę, która po chwili znalazła się na samej górze. Przez chwilę wpatrywałem się w ekran wybierania, nie mogąc przypomnieć sobie, na którym piętrze znajduje się dział marketingowy...
 - 18 pięter niżej!- krzyknęła Vivienne, a ja natychmiast wcisnąłem guzik z cyfrą 42. Cieszyłem się, że miałem jedną windę, która była wykorzystywana tylko przeze mnie, Viv i moich gości. Pozostali pracownicy mieli 4 inne, które znajdowały się z drugiej strony budynku. No i jeszcze były schody, których używali ludzie z pierwszych dwóch, może trzech działów. Niektóre piętra były jak apartament. Wejście do nich znajdywało się na jednym piętrze, ale wyżej byli przełożeni, kierownicy oraz główne sekretarki, które sporządzały raporty dla mnie. Tak samo było i na piętrze, na które jechałem. Zaczynało się na 42, ale żeby na przykład porozmawiać z kierownikiem, musiałem przejść się po schodach na 43 piętro, do którego nie było wejścia prosto z windy. Tak samo miał dział transportu oraz lotnictwa. Sprytnie pomyślane. Jak tylko winda się otworzyła, poczułem, że wszyscy ludzie zwracają się w moją stronę. Nikt się nie spodziewał, że szef przyjedzie, skoro bardzo rzadko bywał tutaj osobiście. Uśmiechnąłem się szeroko i poprawiłem marynarkę. Pracownicy mieli szeroko otwarte oczy i nie wiedzieli co robić. Kobiety, stojące przy ekspresie z ciastkami w rękach, nagle odłożyły wszystko i wróciły do swoich stanowisk. Pokręciłem głową z politowaniem.
 - Dzień dobry wszystkim!- zawołałem. Ruszyłem przed siebie, zaglądając do niektórych osób i rzucając radosne powitanie. Ludzie czuli się niepewnie w moim towarzystwie, nie wiedzieli co mają robić. Przystanąłem przy czyimś biurku. Mężczyzna nie zauważył mnie, bo miał słuchawki na uszach i projektował jakąś reklamę internetową, przy tym nucąc jakąś piosenkę. Spojrzałem na ekran i zauważyłem, że jego praca jest niesamowita. Położyłem dłoń na jego ramieniu, a on się powoli odwrócił, gdy mnie zobaczył jego źrenice rozszerzyły się i nie wiedział co robić. Uniosłem dwa kciuki do góry i ruszyłem do schodów, aby zobaczyć, jak radzi sobie kierownik działu. Wszedłem na piętro wyżej i pierwsze co usłyszałem, były krzyki mężczyzny. Otworzyłem oczy ze zdumienia.
 - Przecież ci mówiłem! Masz składać papiery o wyznaczonej porze i ani minuty spóźnienia! Przez twoją niepunktualność, Tomlinson może nas zwolnić! I co?! Wylądowałabyś na bruku! Ciesz się, że on jest moim znajomym i takie wpadki mi wybacza! Jednak może stracić cierpliwość, więc masz się mnie słuchać!- krzyczał coraz głośniej, a ludzie z biura patrzyli to na mnie, to na niego. Niektórzy cicho chichotali, lecz kobieta na którą krzyczał kierownik miała łzy w oczach. Mężczyzna stał do mnie tyłem i musiał mnie nie zauważyć.
 - Przepraszam proszę pana...- zaczęła, lecz on się wyprostował i przerwał jej gestem dłoni. Kobieta spuściła wzrok i momentalnie umilkła.
 - Proszę pana?! Proszę pana?! Jestem twoim przełożonym, masz się do mnie zwracać szefie.- powiedział dosadnym głosem. Oj, chyba już czas na interwencje. Nie będzie tak się zwracał do moich pracowników, skoro sam jest mi przyporządkowany.
 - A ja jestem pańskim szefem i nie zamierzam, żeby pan się zwracał do mnie po nazwisku, a tym bardziej nazywał mnie swoim znajomym.- powiedziałem i ruszyłem w stronę kierownika. Mężczyzna natychmiast się odwrócił i spojrzał na mnie przerażony. W pomieszczeniu wszyscy zatykali usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Na moich ustach również gościł chytry uśmiech.- I to pan może w każdej chwili wylecieć za nieposzanowania praw i obowiązków pracownika. Jakby pan chciał wiedzieć, nazywa się to mobbing.- dodałem podchodząc do kobiety. Podałem jej dłoń, aby mogła wstać. Nogi się jej trzęsły, a łzy spływały po policzkach. Wziąłem z sąsiedniego biurka paczkę chusteczek i jej podałem, aby mogła wytrzeć mokre ślady. Obejrzałem się po siedzących tu osobach, było ich zdecydowanie mniej, niż na dole.- Jeśli chcecie to śmiejcie się przy mnie, bo wtedy nie może wam nic powiedzieć. Jakby się coś takiego działo, proszę się zwrócić bezpośrednio do mnie. I jeśli możecie powiedzieć pozostałym, częściej będę wpadał na wszystkie działy. A teraz muszę wracać do biura.- dodałem z uśmiechem na twarzy i ruszyłem w stronę schodów. Oj, uwielbiałem takie sytuacje!
~*~
 Nie miałem co robić. Nudziłem się w domu, a Harry'ego nie było. Nie wiedziałem, czy być na niego zły, czy martwić się o niego. Z jednej strony obiecał, że nie wróci do tych głupich walk, a z drugiej mógł do tego wrócić, aby się wyżyć po ostatnich wydarzeniach. Westchnąłem. Nagle wpadłem na szalony pomysł. Pobiegłem do garderoby, aby wziąć jakieś luźniejsze ciuchy. Przebrałem się w tempie ekspresowym, wziąłem portfel, telefon i wyszedłem z domu, zakładając w między czasie skórzaną kurtkę. Miałem ogromną ochotę iść do jakiegoś klubu. Nudziłem się, a że Hazz nie przyszedł, to jego wina. Wyszedłem z mieszkania w dobrym humorze i stanąłem przed budynkiem, zastanawiając się, do którego klubu mogę pójść. Ruszyłem przed siebie i po przejściu paru przecznic znalazłem klub, przed którym ciągnęła się długa kolejka. Uśmiechnąłem się pod nosem i wyciągnąłem z portfela parę banknotów o dużym nominale. Omijając bulwersujących się ludzi, podszedłem do ochroniarza i wsadziłem mu w kieszeń pieniądze. Mężczyzna uśmiechnął się i wpuścił mnie do środka.
 Po chwili siedziałem już przy barze. Oglądałem półki z różnymi alkoholami, lecz na razie nie miałem ochoty, żeby się upić. Na razie chciałem wczuć się w atmosferę klubu. To był mój zwyczaj, dopóki nie zaklimatyzuję się w jakimś miejscu, nie będę pił niczego mocniejszego. Wziąłem sobie colę z cytryną i kostkami lodu. Odwróciłem się na obrotowym krześle i obejrzałem się po sali. Gdzieniegdzie pijani ludzie, w niektórych kątach inni uprawiali sex z myślą, że nikt ich nie zauważy, była też rura do tańca, lecz na razie nikt nie tańczył. Może występy są tylko w weekendy? Zdziwiła mnie ilość ludzi, bawiących się tutaj. Przecież był środek tygodnia! Upiłem kolejnego łyka mojego napoju, gdy moją uwagę przykuła jedna z barmanek, a może nawet tancerek. Skąpo ubrana, praktycznie w samej bieliźnie, siedziała między jakimiś facetami, którzy ostentacyjnie patrzyli się na jej piersi. Lekko falowane włosy, szatynka, a w tym świetle dostrzegłem zielone oczy, które uchwyciły moje spojrzenie.
 - Eleanor...

Harry's POV

 Zaparkowałem samochód po drugiej stronie ulicy, tak aby nikt mnie nie zauważył. Wyłączyłem silnik i zacisnąłem pięści na kierownicy. Nie mogłem dłużej czekać, nie w takiej sytuacji. Siedziałem w milczeniu, zdenerwowany. Z jednej strony się bałem, nie wiedziałem, co może się stać, gdy będzie po wszystkim, a z drugiej byłem pewny swoich racji. Nie miałem odwagi zdzwonić do Lou. Bałem się, że zestresuję się tak, że wygadam mu cały plan i moje starania pójdą na marne. Nie wiedziałem, czy to doceni, a może będzie trochę przygaszony. Wiedziałem tylko tyle, że muszę to zrobić.
***
notka od autorki: Rozdział nudny, ale przełomowy! Trochę nadrabiam moją nieobecność :D A teraz do rzeczy!
nowe ff - "Fall for love" tzn. "Upaść dla miłości".
Link:http://my-guardian-angel-larry-fanfiction.blogspot.com/
 Zwiastun: https://www.youtube.com/watch?v=sN662lUc55k
Mam nadzieję, że wejdziecie i będziecie oddani temu tak samo jak rules i shelter!
Wasza Lucy x

7 komentarzy:

  1. Jejku cudowny *.* Był lekki bo nic się nie działo, ale i tak przyjemny do czytania. Koniec mnie zaskoczył. Oby Harry w nic się nie wpakował.

    @luvmydreams xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww swietny *-* uwielbiam po prostu nie moglam z tego momentu jak sie ten darl na ta biedna kobiete a Lou byl za i potem mu tak dowalal hihi :D co do Harry'ego czuje ze wpakuje sie w gowno ehh i zle robi ze nie odzywa sie do Lou a no i zaskoczeniem bylo to ze w tym klubie ta dziewczyna okazala sie Elka no kurcze ale jej sie robota tarfila ehh,nie moge sie doczekac kolejnego :* @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział fajny i przyjemny. ciekawi mnie nadal cały wątek Eleanor. mam nadzieję, że nie namiesza między moimi (naszymi) słoneczkami za bardzo, eh. /louzstyles

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle świetny ale nie mogę się doczekać aż zdradzisz nam co nowego Harry wymyślił aby wplątać się w jakieś kłopoty

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowicie czyta się o przemienionym Louisie, to, jak zaczął traktować pracowników i po prostu stał się człowiekiem. :) Teraz już tylko czekam, aż zupełnie porzuci garnitury :D
    Przejdę od razu do Eleanor, bo, CHOLERA JASNA, jak? Wszystko, ale striptizerka?...
    Harry jedzie dowalić Tristanowi? Mam nadzieję, że zachowa zdrowy rozsądek i nic sobie nie zrobi. Ale coś musi się stać, skoro to przełomowy rozdział...

    Pytanka ^^
    1. Co może zrobić Harry?
    Moim jedynym pomysłem jest właśnie pojechanie do szpitala, to może głupie, ale Harry stanąłby w obronie Lou i wygarnął temu palantowi.
    2. Czemu Lou i El spotkali się właśnie w tym miejscu?
    Pustka. Ponieważ Eleanor chce... "skusić" Boo? Nie wiem, co ona może sobie myśleć, czekam na obrót sprawy!
    3. Co zrobi El, jak zobaczy Lou?
    Myślę, że nie będzie zawstydzona... (wyobrażam sobie wyłaniającego potwora z głębin jej duszy). Może będzie liczyła na to, że Louis jej ulegnie?... Nie wiem, przepraszam :(

    Ani mi się waż mówić, że ten rozdział jest nudny, bo każdy, który piszesz, ma w sobie coś genialnego :)
    ***
    "(...) uśpiłem dziewczynkę w jej pokoju, opowiadając jej jakąś tandetną bajkę o księżniczce uwięzionej w zamku", bo naprawdę kocham dzieci, a niedługo jakaś mała okruszynka zamieszka wraz ze mną i moim przyszłym mężem. Amen.

    OdpowiedzUsuń
  6. Najpierw szok z Tristanem teraz Elka... Rozdział genialny, a Harry ma sie w nic nie wpieprzać...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham, kocham, kocham
    W tym ff nigdy nie jest nudno

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy