- HAAAARYYYYYY- jęknąłem, zapadając się w fotel. Spojrzałem na mojego chłopaka, który totalnie mnie ignorował i czytał książkę. Kurde no, ja tu jestem ważniejszy, niż jakaś parka w durnej powieści!
- Czytam.- uciął. Jakbym nie wiedział o tym, pomyślałem, po czym prychnąłem i spojrzałem się w okno.
- Daleko jeszcze?- zapytałem i spojrzałem na okładkę książki, chyba po raz tysięczny. Powieść nosiła tytuł "Will Grayson, Will Grayson", a Hazz był nią wręcz zachwycony.
- Tak.- burknął i odwrócił się do mnie plecami. Przewróciłem oczami i sięgnąłem do mojego plecaka po kanapkę, bo zrobiłem się trochę głodny. Harry rano pobiegł po świeże bułki z ziarnami, a potem zrobił je nam na podróż pociągiem, abyśmy nie poumierali z głodu, bo przed podrożą nie było czasu na jedzenie. To było mega kochane, że się o mnie tak troszczył, ale teraz mnie irytował tym ignorowaniem.
- A teraz daleko?- zapytałem, gdy po kanapce pozostały tylko okruszki na moich niebieskich spodniach. Strzepałem je z siebie i wróciłem wzrokiem na Loczka, który właśnie przekręcał stronę.
- Tak.- mruknął. Westchnąłem ciężko i uznałem, ze zamknę oczy i trochę się prześpię. Dobrze mi to zrobi, nabiorę energii przed spotkaniem z małą Teddy.
- Hazz...- powiedziałem zaspany. Stawiam, ze spałem około godziny, więc teraz musieliśmy być już blisko. Przecież pociąg nie jeździ tak wolno!- A teraz daleko?
- Lou, cholera jasna! Pytałeś się mnie o to 3 minuty temu, a jedziemy dopiero 20!- powiedział w końcu trochę zdenerwowany, jednak w jego głosie można było usłyszeć odrobinę rozbawienia.
- UGH, powtórz mi proszę, czemu nie jedziemy moim samochodem, zaopatrzonym w system chłodzenia i ogrzewania, radio, telewizor ze wszystkimi możliwymi kanałami odbieranymi na terenie USA, miękkimi fotelami oraz pewnością, że nikt nam nie wejdzie do środka, gdy zatrzymamy się na parkingu?
- Bo tak.- wzruszył ramionami i wrócił do czytania, a ja miałem ochotę powyrywać sobie włosy z głowy, bo nienawidziłem takich podróży. Oj, to będą długie dwie godziny.
~*~
Może trochę przesadzałem, jak jechaliśmy pociągiem. Podróż trwała niecałą godzinę. Rosie, Teddy i pan Dowson wyszli po nas na dworzec i ciepło przywitali. Mała dziewczynka rzuciła się na Loczka i zawiesiła swoje rączki na jego szyi. Potem spojrzała się na mnie i również przybiegła się przywitać, całując mój policzek.
Teraz siedzieliśmy w salonie i słuchaliśmy jak pan Dowson gra na gitarze. Harry z Teddy tańczyli na środku pokoju, a dokładniej kręcili się wokół, przy czym młoda piszczała z zachwycenia. Loczek parę razy ją podniósł i podrzucił, Rosie była wpatrzona w swoją szczęśliwą córeczkę jak w obrazek. Podobnie jak i ja. Harry tak świetnie radził sobie z dzieckiem, bawił się, zajmował, dbał, a Teddy kochała go niczym ojca. Widać, że był dla niej bardzo ważny. Wtedy coś we mnie pękło. Miałem ochotę płakać. Ze szczęścia, smutku, poczucia bezsilności, nie wiem. Wiedziałem tylko, że obrazek Hazzy, który całuje małą Teddy w czoło, albo wyciera jej brudną od czekolady buzię to coś, czego nie da się zapomnieć. Mógłbym oglądać to codziennie, każdego dnia, o każdej porze, martwić się o pieluchy, kaszki, mleko, składać i prasować małe ubranka, wieszać każdy obrazek na lodówce, oprawić każde wspólne zdjęcie i wieszać w biurze albo w naszym domu, wydawać pieniądze na zabawki, wesołe miasteczka albo Disneyland, całować każdą mała ranę, aby przestała boleć, oglądać wszystkie przedstawienia. Wszystko dla takiego malucha. Odkryłem to, czego potrzebuję w życiu. Nie był to sam Harry, praca, muzyka, czy inne rzeczy, o których wcześniej myślałem. Była to rodzina, mój chłopak, może przyszły mąż i szkraby, które kochałbym całym sercem, dbał o nie w każdej minucie i po prostu troszczył się. 23 lata to chyba trochę za mało, jednak przynajmniej wiedziałem, czego mi brakuje w życiu i mogłem tego cierpliwie wyczekiwać.
- Lou!- usłyszałem po chwili głos mojego chłopaka. spojrzałem an niego zdziwiony.- co się stało?- jego głos był pełen troski, a mnie serce jeszcze bardziej się ścisnęło.
- A co miałoby się stać?- odpowiedziałem, zbywając go. Spuściłem wzrok i zobaczyłem, że na materiale spodni miałem małe plamki, jakby po wodzie. Przyłożyłem dłoń do policzków, które również były mokre. Musiałem nie zauważyć nawet, że płaczę, byłem zbyt zamyślony.- Wzruszyłem się po prostu, bo cieszę się, że Teddy jest tak za tobą.- uśmiechnąłem się delikatnie, jednak to chyba nie przekonało mojego chłopaka.- Jestem śpiący, pójdę wziąć prysznic i się położę.- stwierdziłem wstając. Teddy podeszła do mnie i obdarowała mnie całusem w policzek, podobnie jak i Rosie. Uścisnąłem dłoń starszemu mężczyźnie, a Hazze cmoknąłem w usta i ruszyłem do pokoju, który wcześniej wyznaczyła nam jego przyjaciółka.
~*~
Biegłem
ile sił w nogach. Wszędzie było ciemno, a ja potykałem się o swoje
krótki nóżki. Las był ogromny, konary wielkich drzew wystawały prawie
do 30 centymetrów nad ziemią. Jednak nie mogłem się zatrzymać. Musiałem
biec, uciekać, jak najdalej stąd. Nie mogłem pozwolić aby mnie złapał.
Przewróciłem się. Kurwa. Z mojej kostki leciała krew. Bałem się.
Ciemność opanowała najbliższą okolicę. Tylko drzewa, ja i ten
psychopata. Nie mogłem się podnieść. Noga przeraźliwie bolała. Łzy
spływały mi po policzkach. Usłyszałem szelest liści. Ktoś nadepnął na
gałąź. On tu szedł. Idzie tu, idzie. Zrobi mi krzywdę. Nie, proszę...
zostaw! Był coraz bliżej. Bliżej. Bliżej. Z każdym krokiem. Łamanie
gałązek. Szelest liści. Wtuliłem się w konar. Szedł po mnie. Nie uda mi
się schować. Nie ucieknę. Pomocy. Niech mnie zostawi. Jego dłoń. Boże.
To mój koniec. Jest już obok. Jego twarz pojawiła się zza pnia drzewa.
Nie. Proszę. Odejdź! Krzyczałem. Bałem się. Na twarzy pojawił mu się
cyniczny uśmiech. On znowu to zrobi. Skrzywdzi mnie. Jedna łza. Druga.
Schylił się po mnie. On chce mnie zniszczyć. Podniósł mnie. Odwróciłem
głowę. Poczułem uderzenie w policzek. Nie. Nie. Nie! Ciepły oddech na
moim karku. Dreszcz na moim ciele. Jego duża dłoń uderzająca moją twarz
po raz kolejny."Jesteś szmatą" usłyszałem jego słowa. Odbijały się jak echo i wracały do mnie znowu. I znowu. I znowu. Byłem szmatą. Nic nie warty. A on był zły. "Zostaw w spokoju Stylesa. Nie zasługujesz na niego" Rzucił mną o ziemię. Bolało. Kopnął mnie w brzuch. Wyplułem krew z moich ust. Płakałem. Bałem się. Znowu mnie uderzył. Pochylił się nade mną. Miało się stać najgorsze. Tylko nie to! Harry! Harry, pomóż mi! Harry, gdzie jesteś!
Podniosłem się gwałtownie. Oddychałem płytko, a moje ciało było zlane potem. Nie mogłem opanować drżenia i łez spływających po moich policzkach. Z trudem nabierałem tchu. Spojrzałem na chłopaka, leżącego obok mnie. Spał spokojnie. Całe szczęście, że go nie obudziłem. Spojrzałem na stary zegar, wiszący nad drzwiami. Była trzecia w nocy. No nieźle, to chyba mój rekord w spaniu, bo zwykle koszmar pojawiał się wcześniej. Podniosłem się po chichu z łóżka i zacząłem zbierać moje rzeczy. Nie mogłem usiedzieć w tym miejscu. Założyłem na siebie spodnie, bluzkę, a na to skórzaną kurtkę. Na stopy wciągnąłem bawełniane skarpetki. Powoli zszedłem po schodach, starając się nie obudzić domowników. Przy drzwiach stały moje adidasy, więc pospiesznie je założyłem i wyszedłem z domku. Szedłem przed siebie, nie zwracając na nic uwagi. Ruszyłem w pole, myśląc o moich koszmarach i słowach, które przypominają mi się każdego dnia. Rośliny, które pokrywały całą ziemię jeszcze w wakacje, teraz były już skoszone, a gdzieniegdzie stały stogi siana. Rozglądałem się dookoła, jakbym mógł się spodziewać, że ktoś o trzeciej w nocy wpadnie na tak samo genialny plan jak ja. Gdy znalazłem się w miarę daleko od domku, usiadłem na ziemi, opierając się o jeden ze stogów. W oddali widziałem bloki, nad którymi pracowała moja firma. W przeciągu 4 miesięcy miały być gotowe do użytku, a zgłoszenia wyrażający kupno jednego z mieszkań, wpływały każdego dnia. Westchnąłem, kładąc się. Zamknąłem w oczy i rozmyślałem, czy naprawdę zasługuję na mojego Loczka. A może on miał rację? Może jest dla mnie za dobry? Leżałem tak przez chwilę, gdy usłyszałem, że ktoś się zbliża. Moja podświadomość płatała mi figle, kto normalny wyszedłby na pole? Jednak serce zaczęło bić szybciej, gdy tylko głosy się nasiliły. Otworzyłem oczy i zobaczyłem zmartwionego Harry'ego. Odetchnąłem z ulgą i przyjaźnie się uśmiechnąłem. Chłopak usiadł obok mnie i przyglądał mi się w ciszy, jeśli w ogóle coś widział w ciemności.
- Co tu robisz?- zapytał szeptem, jakby bał się, że ktoś nas usłyszy. W jego głosie było słychać troskę.
- Patrzę na gwiazdy.- odpowiedziałem równie cicho. Loczek położył się na wznak, na piersi kładąc splątane dłonie, czyli tak samo jak ja. Obserwowałem ciemne niebo, wokół panowała cisza, a my baliśmy się ją przerwać, jakby to była najgorsza zbrodnia.- A ty?- spytałem.
- Patrzę na gwiazdy.- odrzekł rozbawiony.- Tylko nie wiem czemu.
- Doszukuję się prawdy. Rozmyślam. Cisza, gwiazdy, świeże powietrze. Może coś mnie zainspiruje i dowiem się czegoś, czego nie mogę odnaleźć, będąc w Nowym Jorku.- z każdym słowem mówiłem coraz ciszej.
- Szukasz prawdy w gwiazdach? Jakby samo istnienie gwiazd to było za mało.- odparł Loczek, a ja parsknąłem śmiechem. Poeta się znalazł, ciekawe, gdzie znalazł ten tekst.
- W gwiazdach może być zapisane nasze życie. One są tutaj od niepamiętnych czasów, widziały już wszystko, ale też są oddalone od nas o miliony lat świetlnych, że wiedzą co się stanie w przyszłości, wiedzą to, czego możemy się spodziewać.- odpowiedziałem, nadając temu trochę dramatycznego charakteru.
- Skoro widziały wszystko, to wiedzą też, czemu codziennie miewasz koszmary.- zakończył stanowczo. Czyżby czekała nas poważna rozmowa?
- Oh Harry!- załkałem, wtulając się w jego bok.
- Shh, kochanie. Porozmawiajmy o tym spokojnie. Pamiętaj, że cię kocham.
W takich chwilach wiedziałem, ze nie mogłem wybrać lepiej
***
notka od autorki: Ciężki powrót, trochę mi przykro, ale co tam. Ważne, aby czytelnicy byli zadowoleni :)
Mam nadzieję, że nie możecie się doczekać 16 rozdziału, równie mocno jak ja! Pozdrawiam cieplutko!
PS.: TO JUŻ POŁOWA SHELTER X.X
PS.: TO JUŻ POŁOWA SHELTER X.X
Lucy x
Genialny, chcę kolejny!
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, że to już połowa! Tak szybko zleciało! A Hazza jest taki mega kochany:c
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten blog i cieszę się że dodałaś kolejny świetny rozdział
OdpowiedzUsuńZacznę od koszmarów.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak pisałaś ten tekst, sen Louisa, ale za każdym razem, gdy go czytam, przechodzą mnie dreszcze. Ciągle zastanawiam się nad tożsamością oprawcy, ale to na samym końcu, w odpowiedziach na pytania (zróbmy z tego jakąś serię :D). I tak, w takich chwilach wiem, że Louis nie mógł wybrać lepiej. Oczywiście, że nie mogę doczekać się 16 rozdziału, to będzie bardzo ważna rozmowa.
Dziecko. Wyobrażam sobie Larry'ego, tatę i tatusia, z maleństwami w ich dużym, rodzinnym domu (nie tym drewnianym, ale pogodziłam się) :) W tym momencie chciałabym przesłać mentalnego środkowego palca wszystkim, którzy uważają, że kruszynki w rodzinach homoseksualnych to zło! stworzone przez szatana! a kysz, a kysz!!
+"Will Grayson, Will Grayson"? Jestem właśnie na 16 rozdziale (ta liczba... wierzysz w przeznaczenia?) Ale jeśli przeczytałaś już całą książkę i zamierzasz zaspoilerować mi, czy w końcu, do cholery, Willa & Willa coś jeszcze połączy, przestanę komentować rozdziały. No dobrze, tego bym nie zrobiła, ale rozumiesz powagę sytuacji. :D
Magdo, okropnie jest wiedzieć, że jest Ci przykro. Ważne, abyś Ty była zadowolona. I miała przeklętą satysfakcję.
*Pytania i durne odpowiedzi cz. 3*
(Zgubiłam gdzieś linki do Twoich pytań, ale znalazłam je jakoś w interakcjach, uf)
1. Co się stanie na wsi?
Masz na myśli to, że L&H szczerze porozmawiają o koszmarach? Czy coś innego? Boże drogi.
2. Jaką tajemnice zdradzi Hazzie Louis?
MASZ NA MYŚLI TO, ŻE WYZNA MU O KOSZMARZE? CZUJĘ SIĘ GŁUPIA (nie mów w myślach "bo jesteś", ponieważ będę urażona).
3. Co odkryje w sobie Lou podczas wyjazdu?
Sens tego, co naprawdę potrzebuje w życiu - słodkich bobasków, takich jak Teddy :)
4. Kim się okaże Eleanor?
Psychopatką? Nie, nie. Pamiętam, jak na początku, gdy Louis był jeszcze w szpitalu, zwracałaś moją uwagę na ten pokój z osieroconymi dzieciami. To będzie miało związek z adopcją przez L&H, ale też może z El?... Zły trop, przeczuwam. Uznaję Eleanor jako cichą zjawę, która w odpowiednim momencie wyskoczy zza drzewa.
5. Kto pomoże Louisowi odnaleźć swoje szczęście?
Opieka i miłośc Harry'ego, wsparcie Rosie, pana Dowsona? Ciągle grucham o dzieciach, przewiduję cudowne zakończenie, pełnie uczuć ;) (+Zaynie?)
6. Co rozwiąże problem z koszmarami Louisa?
(Przepraszam, masz rację.)
Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć, wybacz mi.
***
("jestem jak
martwa begonia
wisząca do góry nogami
ponieważ
jak martwa begonia
mam wszystko w dupie")
***
"Wtedy coś we mnie pękło. Miałem ochotę płakać. Ze szczęścia, smutku, poczucia bezsilności, nie wiem."
"Szukasz prawdy w gwiazdach? Jakby samo istnienie gwiazd to było za mało".
Dziękuję. Jesteś bardzo silna, ale poczucie, że za dużo walczysz, jest przytłaczające, kiedy nie mogę pomóc.
Właśnie skończyłam czytać książkę. Pomimo moich, um, pragnień? Skończyła się w zupełnie inny, ale właściwy sposób. x
Usuńkolejny świetny rozdział. nie mogę się doczekać, aż dowiem się prawdy o tych koszmarach, jeju.. chcę już 16! /louzstyles
OdpowiedzUsuńAwwww jak slodko *_____* jeju uwielbiam ich szczesliwych,ehhh szkoda ze dobijaja go te koszmary niech sie juz skoncza nooo.. Czekam na nastepny :* @nxd69
OdpowiedzUsuńTaka milosc to jest nie do wyobrazenia
OdpowiedzUsuńPlacze z tego jak bardzi oni sa w sobie zakochani jezuuuu
Kocham kocham kocham hdhehxbzbd