Leżałem na Harrym, wtulając głowę w jego klatkę piersiową i czułem się jak w niebie. Zamiast porozmawiać, wyjaśnić sobie wszelkie sprawy, zaczęliśmy się całować w kuchni, potem przeniósł mnie do salonu, no i skończyło się właśnie tak - okryci kocem, umierający z tęsknoty za sobą, spragnieni dotyku, namiętności. Jego duże dłonie powodowały dreszcze na całym moim ciele. Bawiłem się jego lokami, cały czas przylegając do jego ciała. Nawet gdyby usnął, to nie miałem zamiaru go zostawiać.
- Powinniśmy pogadać.- mruknąłem w końcu, przymykając powieki i zaciągając się zapachem jego perfum, zmieszanym z zapachem naszych rozgrzanych i spoconych ciał. Czułem się tak cudownie, nie przerwałbym za nic tej chwili.
- To mów.- odpowiedział, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie i zgniatając w czułym uścisku. Uniosłem głowę i uśmiechnąłem się szeroko, patrząc prosto w jego oczy. Musnąłem jego usta. Kiedyś tam porozmawiamy... Po prostu nie chcę tracić uczucia, jakie wypełnia moje ciało w tym momencie. Jeśli zaczęlibyśmy temat wydarzeń sprzed kilku miesięcy to na pewno wróciłoby poczucie strachu. Bałem się, że znowu zostanę oszukany. Że ta głupia gra nadal trwa, że Harry'emu nadal zależy na pieniądzach, chociaż ta wystawa już się skończyła. Nie mogłem porzucić lęku, który zapanował nade mną w ciągu zaledwie kilku tygodni, pozostając aż do teraz. Nagle usłyszałem jak drzwi od windy się otwierają. Poczułem jak Harry się spina, a na jego policzki wstąpił rumieniec. Boże, jak ja uwielbiałem, gdy się czerwienił. Wywróciłem oczami i odwróciłem się w stronę korytarza, wyczekując, aż tajemnicza osoba pojawi się w progu. Nie obawiałem się, że to będzie ktoś obcy. Nowy kod znał jedynie Harry, bo moja gosposia rzuciła robotę jeszcze w sierpniu, bo na świecie pojawił się jej pierwszy wnuczek. Więc, jedyną osobą, której kod mógł podać była Viv.
- Chłopaki, słuchajcie. Ja wiem, że... Kurwa.- zaczęła jeszcze w korytarzu. Urwała jednak, gdy zbliżyła się do nas. Odwróciłem trochę głowę, unosząc się na klatce Harry'ego. Przysięgam, jej mina była nie do opisania. Usta szeroko otwarte, źrenice rozszerzone, a oczy mógłbym porównać do tych żaby - wyłupiaste, jakby zaraz miały wypaść z wrażenia. Ręce uniesione w górze, jakby gestykulowała, a ktoś zrobił stop klatkę i zachował ją w bardzo dziwnej porze. Chyba musiała długo wstrzymywać oddech, bo zrobiła się czerwona na twarzy.- To ja myślałam, że wy się nie będziecie odzywać do siebie przez najbliższy miesiąc, będziecie omijać się jak ogień i woda, dlatego wcześniej wyszłam z pracy, żeby z wami porozmawiać, omówić to, pomóc, a wy poszliście ze sobą do łóżka.- uniosła ręce w geście obronnym, aby potem opuścić je gwałtownie wzdłuż tułowia. Popatrzyła na nas z politowaniem. Uśmiechnąłem się szeroko i wymieniłem spojrzenia z Harrym.
- Nie tylko do łóżka.- zaczął, wzruszając ramionami, dziewczyna wypuściła ze świstem powietrze i zmrużyła oczy.
- Zahaczyliśmy jeszcze o blat w kuchni.- sprecyzowałem jego wypowiedź, a Vivienne się skrzywiła.
- I ścianę na korytarzu.- dodał chłopak pewniej, a gdy ja miałem coś jeszcze powiedzieć, Viv wystawiła rękę w nasza stronę i odwróciła głowę. Zachichotałem na jej reakcje i wyczekiwałem na jej kazanie.
- Już koniec. Muszę sobie zanotować, żeby nigdy nie jeść u ciebie w kuchni, ani nie przygotowywać tam jedzenia. Ugh, na samą myśl mam ochotę się zrzygać.- zadrżała, lecz po chwili uśmiechnęła się szeroko.- Cieszę się, że między wami jest w porządku. Zostawiam was samych.- odpowiedziała, puszczając oczko w naszą stronę.- A tak w ogóle, Harry, gdzie kluczyki do auta?- dodała.
- Pewnie gdzieś w moich spodniach.- 3 pary oczu skierowały się na stertę ubrań porozrzucanych po całym salonie. Nawet moja skórzana kurtka i płaszcz Harry'go magicznym sposobem znalazły się na dywanie. Dziewczyna westchnęła i zaczęła podnosić wszystko w poszukiwaniu kluczyków do swojego auta na początku z marnym skutkiem. Wraz z Harrym śmialiśmy się na ten widok. Pomoglibyśmy, no ale gdybyśmy wstali, groziłoby to tym, że zobaczy nas nago, bo moje bokserki nadal leżały w kuchni, a Harry'ego gdzieś na korytarzu. W końcu zdobyła swoją własność i wrzuciła do torebki. Obejrzała się jeszcze na mnie i z szerokim uśmiechem na twarzy położyła coś na stole. Zmarszczyłem czoło i gdy chciałem zapytać, co to takiego jest, jej już nie było. Pokręciłem głową i natychmiastowo się podniosłem, biorąc ów rzecz do rąk. Przygryzłem wargę, aby nie krzyknąć z radości. Kluczyki do domku. A obok leżała mała, żółta kartka, zgięta na 4 części. Otworzyłem ją i troszkę się zdziwiłem, ale w duchu dziękowałem, że Vivienne jest taka zorganizowana. Był to kod do alarmu, kod do bramy i dokładny adres, pewnie na wypadek, gdybym go zapomniał. Nie zdziwiłbym się, gdyby narysowała mini mapę dojazdu. Spojrzałem na Hazzę. Siedział w pozycji półleżącej, oparty o zagłówek kanapy i przyglądał się mi uważnie. Uśmiechnąłem się do niego i podniosłem, uprzednio odkładając rzeczy na stolik. Zacząłem zbierać moje ubrania, znajdując je w najbardziej zadziwiających miejscach pokoju. Gdy tylko opuściłem bezpieczne ramiona chłopaka, napięcie między nami wróciło, powrócił strach oraz potrzeba rozmowy. Wiedziałem, że niektóre kobiety, z którymi spałem, poleciały tylko i wyłącznie na pieniądze, ale nie wyobrażałem sobie, że Harry też taki będzie. Dlatego poczułem się oszukany, nie do końca mu ufałem, nie wiedziałem co myśleć o tej sytuacji.
- Nie zostawiaj mnie.- poczułem ucisk na nadgarstku i natychmiast się odwróciłem. Spojrzałem w oczy Loczka, pełne bólu i lęku przed opuszczeniem. Przełknąłem ślinę. Nie umiałbym go zostawić. Nie po tym wszystkim. Bo to od tego się zaczęło. Od mojej jednej, głupiej oraz nieodpowiedzialnej decyzji.
- Idę pod prysznic.- powiedziałem w końcu, trzymając już swoje ubrania w rękach.- Jak chcesz to jest łazienka dla gości. Cokolwiek.- dodałem, odwracając wzrok. Jego uścisk się rozluźnił, a ja mogłem wreszcie udać się na górę, aby się umyć, przebrać i po prostu przemyśleć słowa, które musiały jeszcze dzisiaj paść.
- Kochanie, czemu chciałeś to zrobić?- usłyszałem jego słowa, które rozeszły się niczym echo po mojej głowie, a moje serce zabiło mocniej.
Kochanie. Kochanie. Kochanie. Kochanie.
- Wiesz...- zacząłem i mocniej zacisnąłem palce, a on odwzajemnił gest, dodając mi tym otuchy.- Na początku uważałem, że jesteś zbyt idealny, za dobry dla mnie, że nie zasługuję dla ciebie, więc musiałem odejść. Potem żałowałem, że zrobiłem to w taki brutalny sposób, zachowałem się jak dupek, który nie ma żadnych uczuć, ale wiedziałem, że beze mnie będzie ci lepiej. Brakowało mi ciebie, cierpiałem, najpierw schudłem, potem przytyłem, bo jadłem tylko lody, a potem znowu schudłem, bo nie chciałem nic jeść. W końcu pojechałem na budowę, wtedy dowiedziałem się prawdy. Spotkałem tego... jak mu tam... mniejsza, tego starszego pana, tą całą Rose i Teddy. Boże, Teddy to taka cudowna dziewczynka, chyba mnie polubiła. Tak mi szkoda, że taka młoda dziewczyna jak Rose przeżyła coś takiego, ale chyba to dziecko było najlepszą nagrodą jaką mogła dostać. Na prawdę, chyba pokochałem Teddy.- zachichotałem, ale po chwili znów spoważniałem.- Dowiedziałem się, że to nasze spotkanie nie do końca było przypadkiem, że na początku nic nas nie łączyło, a jednak zabrnęliśmy tak daleko. I potem chciałem się z tobą spotkać, Rose powiedziała mi gdzie jesteś, wynająłem nawet pokój w tym samym hotelu. Jednak zobaczyłem cię z tą dziewczyną i na początku nie skojarzyłem, że to twoja siostra, a dziewczyna mojego brata. I ona chyba tez nie, bo potem jak z nią rozmawiałem, było bardzo, ale to bardzo niezręcznie. Chyba Styles'owie mają słabość do Tomlinsonów, więc jak masz jeszcze jakąś siostrę, czy kuzynkę w wieku około 17 lat możemy spiknąć ją z moim bratem. Ale mniejsza. No i ona mówiła takie rzeczy o tobie, o mnie, myślałem, że to twoja była albo ktoś ci bliski. Załamałem się i wróciłem tutaj. Czułem się podwójnie rozdarty. Nie dość, że mnie oszukałeś, chciałeś tylko pieniędzy, wygranej w tym jebanym konkursie, to w dodatku masz nową. Na tamten moment nie wyobrażałem sobie życia z kimś innym niż ty. Nie chciałem nikogo innego. Dlatego chciałem to zrobić. Nie dałeś mi wyboru.- ostatnie zdanie wyszeptałem. Nawet nie wiem kiedy, łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Mimo odbiegania od tematu co jakiś czas, w końcu wyjaśniłem mu powody mojego załamania.
- Przepraszam. Nie chciałem cię wykorzystywać, chciałem pomóc panu Dowsonowi, bo jest dla mnie jak dziadek. Nie wiedziałem, że aż tak daleko to zajdzie, a wygrana projektu trochę przyćmiła mi zdrowe myślenie. Ale jednak ty mnie uratowałeś. Pomogłeś mi. Jako jedyny traktowałeś mnie... inaczej. Czule, romantycznie. Starałeś się o mnie, walczyłeś, nawet jeśli potem mnie opuściłeś. Wtedy i ja zrozumiałem mój błąd, chciałem to naprawić, wrócić do ciebie, jednak ty mnie nie chciałeś. To bolało. Bardzo.- również wyszeptał. Mocniej się do niego przytuliłem i poczułem, że i on zaczął płakać.
Więc siedzieliśmy tak przez dwie godziny, płakaliśmy, przytulaliśmy się. Co chwila, któryś z nas mówił, jak bardzo kocha tego drugiego albo jak bardzo ważny dla niego jest. Łzy nam spływały po policzkach, tworząc mokre ścieżki. Harry całował mnie w czoło lub w czubek głowy, a ja jego w brodę i nos. Nasze ręce nadal były złączone, chociaż w pewnym momencie nie czułem palców.
W tamtym momencie wiedziałem, że kocham go najmocniej na świecie i nie zamieniłbym go na nikogo innego.
- Hazz...- szepnąłem w końcu, trochę się odsuwając. Chłopak zmarszczył brwi i spojrzał się na mnie trochę nieprzytomnie, jakby zapomniał gdzie się znajduje.- M-mm...- zacząłem, a moje policzki pokrył rumieniec.- Misiu, słuchasz mnie?- powiedziałem w końcu. Takie zwroty były dla mnie nowością i jeszcze musiałem się wiele o tym nauczyć. Harry wreszcie oprzytomniał.
- Tak? Coś się stało?- zapytał, gładząc mnie po twarzy. Przymknąłem oczy.
- Chciałbym cię gdzieś zabrać.- szepnąłem.
Wyłączyłem silnik i opadłem na oparcie fotela. Przyłożyłem dłonie do twarzy i po chwili wysiadłem z auta. Loczek zrobił to samo i spojrzał się na mnie. Gestem dłoni wskazałem, aby wyszedł ze mną na podwórko. Schowałem dłonie w kieszenie i wyszedłem przed garaż. Rozejrzałem się dookoła. Spokojna okolica, miła, przyjazna. Myślę, że się tutaj zaaklimatyzuję. Odwróciłem się. Hazz stał tuż za mną, spoglądał na swoje buty, a dłonie miał złączone za sobą. Wyciągnąłem rękę w jego stronę, aby mógł ją uścisnąć i ruszyliśmy w stronę domu.
- Więc... to moje nowe mieszkanie. Kupiłem działkę 4 miesiące temu i Vivienne zajęła się budową.- wytłumaczyłem, spoglądając na ogromny budynek. Trochę duży na dwie osoby...- Jest już ocieplony, pomalowany, co pewnie zauważyłeś, okna wstawione, dach jak najlepszy, niektóre pomieszczenia także gotowe, typu łazienki oraz sypialnie dla gości czy spiżarnia.- szliśmy powoli w stronę drzwi białego domu. Bardzo mi się podobał. Ciemne okna i dach, wieża z lewej strony, która była chyba najlepszym moim pomysłem. Czułem, że to będzie moje ulubione miejsce.- Ale Hazz...- powiedziałem, gdy wspięliśmy się po trzech niskich stopniach i zatrzymaliśmy się przed drzwiami. Odwróciłem się w jego stronę. Nadal nic nie mówił, tylko oglądał z podziwem wszystko, co zostało tutaj zbudowane.- Moim marzeniem jest, abyś pomógł mi zaprojektować wygląd pozostałych pomieszczeń.
- Eee... no dobrze.- odpowiedział, trochę nieświadomy, o co go prosiłem.
- Nie rozumiesz mnie.- jęknąłem.- Chcę, abyś zaprojektował to ze mną i potem abyśmy tu zamieszkali. Razem. Ty i ja.- wytłumaczyłem mu, czym zyskałem sobie jego uwagę. Patrzył na mnie zdziwiony, ale mały uśmiech wkradł mu się na twarz.
- Ale... Louis... Co, co to znaczy?- zapytał. Byłem pewien, że wiedział o czym mówiłem, tylko chciał to usłyszeć ode mnie.
- Wspaniały Harry Edwardzie Stylesie, chciałbym abyś został moim chłopakiem. Moim, moim i tylko moim, abyś mnie całował tylko mnie, przytulał czule tylko mnie, kochał się tylko ze mną i mieszkał ze mną w naszym nowym mieszkaniu.- powiedziałem, uśmiechając się. Po chwili poczułem jak silne ramiona Harry'ego oplatają mnie w pasie, więc zarzuciłem swoje na jego szyję.
- Kocham cię Lou, oczywiście, że będę twoim chłopakiem i zamieszkam z tobą tutaj. I zaprojektujemy razem nasze mieszkanie.
- I podwórko.- dodałem.
- I podwórko.- powtórzył, całując mnie w usta. Odwzajemniłem pocałunek, przylegając jeszcze mocniej do niego.
- Jeśli dobrze pójdzie, to na święta będziemy już tutaj mieszkać.- powiedziałem po chwili, odsuwając się od chłopaka. Spojrzałem w jego oczy, które wręcz promieniowały radością. Przytaknął głupkowato i musnął moje usta, na co zachichotałem.- Jak nazwiemy nasz domek?- zapytałem w końcu. Zwlekałem z nazwą tyle czasu, bo czekałem na Harry'ego. W zwyczaju miałem, aby nazywać swoje budynki, nie ważne czy to były mieszkania, bloki, firmy, wszystko. Imiona, jakieś miejsca, czy nawet obiekty przyrody. Cokolwiek, aby tylko było. To była rutyna, przesąd, że jeśli nadam imię, to mieszkańcom będzie się lepiej żyło lub pracowało.
- Shelter.- powiedział po chwili Hazz. Spojrzałem na niego pytająco.- Bo tutaj będziemy bezpieczni, zajęci swoją miłością, nikt nas nie dosięgnie, nikt nam nie przeszkodzi, to będzie nasze miejsce, będziemy tu ukryci, schronieni przed światem.- wytłumaczył. Wyszczerzyłem się, bo jego słowa były prawdziwe i piękne. Tak bardzo idealne do naszej sytuacji.
- Więc mój chłopaku, zapraszam do naszego schronienia.- ścisnąłem jego dłoń, a drugą wpisałem kod antywłamaniowy, posługując się ściągawką, którą otrzymałem do Vivienne, a potem włożyłem klucz do zamka, otwierając przed nim drzwi.
Nasze mieszkanie. Nasze życie. Nasza miłość. Nasze schronienie.
***
- Chłopaki, słuchajcie. Ja wiem, że... Kurwa.- zaczęła jeszcze w korytarzu. Urwała jednak, gdy zbliżyła się do nas. Odwróciłem trochę głowę, unosząc się na klatce Harry'ego. Przysięgam, jej mina była nie do opisania. Usta szeroko otwarte, źrenice rozszerzone, a oczy mógłbym porównać do tych żaby - wyłupiaste, jakby zaraz miały wypaść z wrażenia. Ręce uniesione w górze, jakby gestykulowała, a ktoś zrobił stop klatkę i zachował ją w bardzo dziwnej porze. Chyba musiała długo wstrzymywać oddech, bo zrobiła się czerwona na twarzy.- To ja myślałam, że wy się nie będziecie odzywać do siebie przez najbliższy miesiąc, będziecie omijać się jak ogień i woda, dlatego wcześniej wyszłam z pracy, żeby z wami porozmawiać, omówić to, pomóc, a wy poszliście ze sobą do łóżka.- uniosła ręce w geście obronnym, aby potem opuścić je gwałtownie wzdłuż tułowia. Popatrzyła na nas z politowaniem. Uśmiechnąłem się szeroko i wymieniłem spojrzenia z Harrym.
- Nie tylko do łóżka.- zaczął, wzruszając ramionami, dziewczyna wypuściła ze świstem powietrze i zmrużyła oczy.
- Zahaczyliśmy jeszcze o blat w kuchni.- sprecyzowałem jego wypowiedź, a Vivienne się skrzywiła.
- I ścianę na korytarzu.- dodał chłopak pewniej, a gdy ja miałem coś jeszcze powiedzieć, Viv wystawiła rękę w nasza stronę i odwróciła głowę. Zachichotałem na jej reakcje i wyczekiwałem na jej kazanie.
- Już koniec. Muszę sobie zanotować, żeby nigdy nie jeść u ciebie w kuchni, ani nie przygotowywać tam jedzenia. Ugh, na samą myśl mam ochotę się zrzygać.- zadrżała, lecz po chwili uśmiechnęła się szeroko.- Cieszę się, że między wami jest w porządku. Zostawiam was samych.- odpowiedziała, puszczając oczko w naszą stronę.- A tak w ogóle, Harry, gdzie kluczyki do auta?- dodała.
- Pewnie gdzieś w moich spodniach.- 3 pary oczu skierowały się na stertę ubrań porozrzucanych po całym salonie. Nawet moja skórzana kurtka i płaszcz Harry'go magicznym sposobem znalazły się na dywanie. Dziewczyna westchnęła i zaczęła podnosić wszystko w poszukiwaniu kluczyków do swojego auta na początku z marnym skutkiem. Wraz z Harrym śmialiśmy się na ten widok. Pomoglibyśmy, no ale gdybyśmy wstali, groziłoby to tym, że zobaczy nas nago, bo moje bokserki nadal leżały w kuchni, a Harry'ego gdzieś na korytarzu. W końcu zdobyła swoją własność i wrzuciła do torebki. Obejrzała się jeszcze na mnie i z szerokim uśmiechem na twarzy położyła coś na stole. Zmarszczyłem czoło i gdy chciałem zapytać, co to takiego jest, jej już nie było. Pokręciłem głową i natychmiastowo się podniosłem, biorąc ów rzecz do rąk. Przygryzłem wargę, aby nie krzyknąć z radości. Kluczyki do domku. A obok leżała mała, żółta kartka, zgięta na 4 części. Otworzyłem ją i troszkę się zdziwiłem, ale w duchu dziękowałem, że Vivienne jest taka zorganizowana. Był to kod do alarmu, kod do bramy i dokładny adres, pewnie na wypadek, gdybym go zapomniał. Nie zdziwiłbym się, gdyby narysowała mini mapę dojazdu. Spojrzałem na Hazzę. Siedział w pozycji półleżącej, oparty o zagłówek kanapy i przyglądał się mi uważnie. Uśmiechnąłem się do niego i podniosłem, uprzednio odkładając rzeczy na stolik. Zacząłem zbierać moje ubrania, znajdując je w najbardziej zadziwiających miejscach pokoju. Gdy tylko opuściłem bezpieczne ramiona chłopaka, napięcie między nami wróciło, powrócił strach oraz potrzeba rozmowy. Wiedziałem, że niektóre kobiety, z którymi spałem, poleciały tylko i wyłącznie na pieniądze, ale nie wyobrażałem sobie, że Harry też taki będzie. Dlatego poczułem się oszukany, nie do końca mu ufałem, nie wiedziałem co myśleć o tej sytuacji.
- Nie zostawiaj mnie.- poczułem ucisk na nadgarstku i natychmiast się odwróciłem. Spojrzałem w oczy Loczka, pełne bólu i lęku przed opuszczeniem. Przełknąłem ślinę. Nie umiałbym go zostawić. Nie po tym wszystkim. Bo to od tego się zaczęło. Od mojej jednej, głupiej oraz nieodpowiedzialnej decyzji.
- Idę pod prysznic.- powiedziałem w końcu, trzymając już swoje ubrania w rękach.- Jak chcesz to jest łazienka dla gości. Cokolwiek.- dodałem, odwracając wzrok. Jego uścisk się rozluźnił, a ja mogłem wreszcie udać się na górę, aby się umyć, przebrać i po prostu przemyśleć słowa, które musiały jeszcze dzisiaj paść.
~*~
Po dobrej godzinie spędzonej pod wodą, kojącej wszelkie nerwy, wreszcie udałem się z powrotem na dół. Miałem na sobie jedynie spodnie dresowe i bluzę Harry'ego, którą pokochałem równie mocno jak jego. Czułem się w niej tak dobrze, drobny, otulony, po prostu była dla mnie stworzona. Bosymi stopami przeszedłem korytarz, pozostawiając mokre odbicia na podłodze. Wszedłem do salonu, gdzie siedział Loczek. Był już ubrany, wpatrywał się tępo w wyłączony telewizor. Pewnie też myślał. Przełknąłem ślinę i usiadłem obok niego. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, niepewni jak zacząć, aby wyszło swobodnie, aby nic nie zostało wymuszone. Budowałem wokół siebie jaką zaporę, mur. Powstrzymywałem się, żeby nie zacząć płakać. Nabrałem powietrza do płuc i już miałem zacząć rozmowę, gdy Hazz pociągnął mnie do siebie i umiejscowił na swoich kolanach. Od razu poczułem się lepiej, swobodniej, naturalniej. Wtuliłem się w jego klatkę piersiową, a on złączył nasze dłonie w mocnym ucisku.- Kochanie, czemu chciałeś to zrobić?- usłyszałem jego słowa, które rozeszły się niczym echo po mojej głowie, a moje serce zabiło mocniej.
Kochanie. Kochanie. Kochanie. Kochanie.
- Wiesz...- zacząłem i mocniej zacisnąłem palce, a on odwzajemnił gest, dodając mi tym otuchy.- Na początku uważałem, że jesteś zbyt idealny, za dobry dla mnie, że nie zasługuję dla ciebie, więc musiałem odejść. Potem żałowałem, że zrobiłem to w taki brutalny sposób, zachowałem się jak dupek, który nie ma żadnych uczuć, ale wiedziałem, że beze mnie będzie ci lepiej. Brakowało mi ciebie, cierpiałem, najpierw schudłem, potem przytyłem, bo jadłem tylko lody, a potem znowu schudłem, bo nie chciałem nic jeść. W końcu pojechałem na budowę, wtedy dowiedziałem się prawdy. Spotkałem tego... jak mu tam... mniejsza, tego starszego pana, tą całą Rose i Teddy. Boże, Teddy to taka cudowna dziewczynka, chyba mnie polubiła. Tak mi szkoda, że taka młoda dziewczyna jak Rose przeżyła coś takiego, ale chyba to dziecko było najlepszą nagrodą jaką mogła dostać. Na prawdę, chyba pokochałem Teddy.- zachichotałem, ale po chwili znów spoważniałem.- Dowiedziałem się, że to nasze spotkanie nie do końca było przypadkiem, że na początku nic nas nie łączyło, a jednak zabrnęliśmy tak daleko. I potem chciałem się z tobą spotkać, Rose powiedziała mi gdzie jesteś, wynająłem nawet pokój w tym samym hotelu. Jednak zobaczyłem cię z tą dziewczyną i na początku nie skojarzyłem, że to twoja siostra, a dziewczyna mojego brata. I ona chyba tez nie, bo potem jak z nią rozmawiałem, było bardzo, ale to bardzo niezręcznie. Chyba Styles'owie mają słabość do Tomlinsonów, więc jak masz jeszcze jakąś siostrę, czy kuzynkę w wieku około 17 lat możemy spiknąć ją z moim bratem. Ale mniejsza. No i ona mówiła takie rzeczy o tobie, o mnie, myślałem, że to twoja była albo ktoś ci bliski. Załamałem się i wróciłem tutaj. Czułem się podwójnie rozdarty. Nie dość, że mnie oszukałeś, chciałeś tylko pieniędzy, wygranej w tym jebanym konkursie, to w dodatku masz nową. Na tamten moment nie wyobrażałem sobie życia z kimś innym niż ty. Nie chciałem nikogo innego. Dlatego chciałem to zrobić. Nie dałeś mi wyboru.- ostatnie zdanie wyszeptałem. Nawet nie wiem kiedy, łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Mimo odbiegania od tematu co jakiś czas, w końcu wyjaśniłem mu powody mojego załamania.
- Przepraszam. Nie chciałem cię wykorzystywać, chciałem pomóc panu Dowsonowi, bo jest dla mnie jak dziadek. Nie wiedziałem, że aż tak daleko to zajdzie, a wygrana projektu trochę przyćmiła mi zdrowe myślenie. Ale jednak ty mnie uratowałeś. Pomogłeś mi. Jako jedyny traktowałeś mnie... inaczej. Czule, romantycznie. Starałeś się o mnie, walczyłeś, nawet jeśli potem mnie opuściłeś. Wtedy i ja zrozumiałem mój błąd, chciałem to naprawić, wrócić do ciebie, jednak ty mnie nie chciałeś. To bolało. Bardzo.- również wyszeptał. Mocniej się do niego przytuliłem i poczułem, że i on zaczął płakać.
Więc siedzieliśmy tak przez dwie godziny, płakaliśmy, przytulaliśmy się. Co chwila, któryś z nas mówił, jak bardzo kocha tego drugiego albo jak bardzo ważny dla niego jest. Łzy nam spływały po policzkach, tworząc mokre ścieżki. Harry całował mnie w czoło lub w czubek głowy, a ja jego w brodę i nos. Nasze ręce nadal były złączone, chociaż w pewnym momencie nie czułem palców.
W tamtym momencie wiedziałem, że kocham go najmocniej na świecie i nie zamieniłbym go na nikogo innego.
- Hazz...- szepnąłem w końcu, trochę się odsuwając. Chłopak zmarszczył brwi i spojrzał się na mnie trochę nieprzytomnie, jakby zapomniał gdzie się znajduje.- M-mm...- zacząłem, a moje policzki pokrył rumieniec.- Misiu, słuchasz mnie?- powiedziałem w końcu. Takie zwroty były dla mnie nowością i jeszcze musiałem się wiele o tym nauczyć. Harry wreszcie oprzytomniał.
- Tak? Coś się stało?- zapytał, gładząc mnie po twarzy. Przymknąłem oczy.
- Chciałbym cię gdzieś zabrać.- szepnąłem.
~*~
Cała drogę moje dłonie drżały. A co jak się nie zgodzi? Albo jak nie spodoba mu się mój pomysł? Albo gdyby wolał coś innego? Co jakiś czas miałem ochotę zawrócić i powiedzieć, że jednak się rozmyśliłem, że możemy wracać. Nie. Muszę to zrobić. Podjechaliśmy pod dom. Mój Boże, wyobrażając go sobie, myślałem, że będzie mniejszy... Odwróciłem głowę i spojrzałem na Harry'ego. Miał szeroko otwarte usta i zaniemówił. Wiedziałem, że mu się nie spodoba. Albo nie jest przyzwyczajony do czegoś takiego. Zaparkowałem przed bramą wjazdową. Wysiadłem na chwilę, zapinając swoją skórzaną kurtkę. Podbiegłem do pada, na którym musiałem wbić kod, otwierający bramę. Po kolei wcisnąłem cyferki... Jeden... Osiem... Sześć...Cztery. Brama otworzyła się, a ja wróciłem do samochodu i wjechałem na teren posesji. Całe szczęście drzwi do garażu mogłem otworzyć automatycznym przyciskiem, zamontowanym obok kluczy do mieszkania. Wjechaliśmy do środka moim audi, a miejsca było na jeszcze pięć, czy sześć aut. Harry nie mógł wyjść z szoku i nie odezwał się ani słowem, odkąd znaleźliśmy się na tym osiedlu.Wyłączyłem silnik i opadłem na oparcie fotela. Przyłożyłem dłonie do twarzy i po chwili wysiadłem z auta. Loczek zrobił to samo i spojrzał się na mnie. Gestem dłoni wskazałem, aby wyszedł ze mną na podwórko. Schowałem dłonie w kieszenie i wyszedłem przed garaż. Rozejrzałem się dookoła. Spokojna okolica, miła, przyjazna. Myślę, że się tutaj zaaklimatyzuję. Odwróciłem się. Hazz stał tuż za mną, spoglądał na swoje buty, a dłonie miał złączone za sobą. Wyciągnąłem rękę w jego stronę, aby mógł ją uścisnąć i ruszyliśmy w stronę domu.
- Więc... to moje nowe mieszkanie. Kupiłem działkę 4 miesiące temu i Vivienne zajęła się budową.- wytłumaczyłem, spoglądając na ogromny budynek. Trochę duży na dwie osoby...- Jest już ocieplony, pomalowany, co pewnie zauważyłeś, okna wstawione, dach jak najlepszy, niektóre pomieszczenia także gotowe, typu łazienki oraz sypialnie dla gości czy spiżarnia.- szliśmy powoli w stronę drzwi białego domu. Bardzo mi się podobał. Ciemne okna i dach, wieża z lewej strony, która była chyba najlepszym moim pomysłem. Czułem, że to będzie moje ulubione miejsce.- Ale Hazz...- powiedziałem, gdy wspięliśmy się po trzech niskich stopniach i zatrzymaliśmy się przed drzwiami. Odwróciłem się w jego stronę. Nadal nic nie mówił, tylko oglądał z podziwem wszystko, co zostało tutaj zbudowane.- Moim marzeniem jest, abyś pomógł mi zaprojektować wygląd pozostałych pomieszczeń.
- Eee... no dobrze.- odpowiedział, trochę nieświadomy, o co go prosiłem.
- Nie rozumiesz mnie.- jęknąłem.- Chcę, abyś zaprojektował to ze mną i potem abyśmy tu zamieszkali. Razem. Ty i ja.- wytłumaczyłem mu, czym zyskałem sobie jego uwagę. Patrzył na mnie zdziwiony, ale mały uśmiech wkradł mu się na twarz.
- Ale... Louis... Co, co to znaczy?- zapytał. Byłem pewien, że wiedział o czym mówiłem, tylko chciał to usłyszeć ode mnie.
- Wspaniały Harry Edwardzie Stylesie, chciałbym abyś został moim chłopakiem. Moim, moim i tylko moim, abyś mnie całował tylko mnie, przytulał czule tylko mnie, kochał się tylko ze mną i mieszkał ze mną w naszym nowym mieszkaniu.- powiedziałem, uśmiechając się. Po chwili poczułem jak silne ramiona Harry'ego oplatają mnie w pasie, więc zarzuciłem swoje na jego szyję.
- Kocham cię Lou, oczywiście, że będę twoim chłopakiem i zamieszkam z tobą tutaj. I zaprojektujemy razem nasze mieszkanie.
- I podwórko.- dodałem.
- I podwórko.- powtórzył, całując mnie w usta. Odwzajemniłem pocałunek, przylegając jeszcze mocniej do niego.
- Jeśli dobrze pójdzie, to na święta będziemy już tutaj mieszkać.- powiedziałem po chwili, odsuwając się od chłopaka. Spojrzałem w jego oczy, które wręcz promieniowały radością. Przytaknął głupkowato i musnął moje usta, na co zachichotałem.- Jak nazwiemy nasz domek?- zapytałem w końcu. Zwlekałem z nazwą tyle czasu, bo czekałem na Harry'ego. W zwyczaju miałem, aby nazywać swoje budynki, nie ważne czy to były mieszkania, bloki, firmy, wszystko. Imiona, jakieś miejsca, czy nawet obiekty przyrody. Cokolwiek, aby tylko było. To była rutyna, przesąd, że jeśli nadam imię, to mieszkańcom będzie się lepiej żyło lub pracowało.
- Shelter.- powiedział po chwili Hazz. Spojrzałem na niego pytająco.- Bo tutaj będziemy bezpieczni, zajęci swoją miłością, nikt nas nie dosięgnie, nikt nam nie przeszkodzi, to będzie nasze miejsce, będziemy tu ukryci, schronieni przed światem.- wytłumaczył. Wyszczerzyłem się, bo jego słowa były prawdziwe i piękne. Tak bardzo idealne do naszej sytuacji.
- Więc mój chłopaku, zapraszam do naszego schronienia.- ścisnąłem jego dłoń, a drugą wpisałem kod antywłamaniowy, posługując się ściągawką, którą otrzymałem do Vivienne, a potem włożyłem klucz do zamka, otwierając przed nim drzwi.
Nasze mieszkanie. Nasze życie. Nasza miłość. Nasze schronienie.
***
notka od autorki: JEZU JAKI FLUFF NA KOŃCU, OMGOMGOMG XD oczywiści mam anginę, nie byłam w szkole cały tydzień, ale lepiej się czuję i jutro zaliczam te spierdolone testy, kartkówki, prezentacje, testy ;-; btw. poprawiłam pierwsze cztery rdz rules, dodałam sporo faktów i informacji, które wcześniej ominęłam, albo nie wyszczególniłam. Np. jakie samochody posiada Louis, albo jak nazywa się jego kierowca. I inne takie pierdoły, ale chyba warto C: Jejciu, ten rozdział jest słodziachny i mam ochotę się rozpłynąć, idk czemu. Ale to "schronienie" jest do dupy, lepiej brzmi po angielsku. I dodałam wasze "funny comments" jest notke niżej, więc moglibyście je zobaczyć ;). Dobra, nie zamulam wam, do następnego!
Wasza Luśka x
PS,: OMG JEŚLI TO PRZECZYTACIE TO POTRZEBUJE WASZEJ POMOCY DO NASTĘPNEGO FF! BĘDĄ TAM BLIŹNIĘTA I MAM KILKA PAR IMION, A NIE WIEM KTÓRE UŻYĆ X.X
1. Lucille (Lucy) & Lucas (Luke)
2. Henry & Harriet
3. Nicole & Nathan
4. Joseph (Joe) & Jasmine
na to czekałam, jeju... świetne :(
OdpowiedzUsuńa co do imion - Lucy i Luke, lub Nicole i Nathan :) /louzstyles
O Jesus :o w końcu oficjalnie są razem <333
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam <3
Awww jezu *_____* to jest przecudowne,kocham kocham kocham che juz kolejny:** oni razem aww haha jej reakcja na ich slowa mega >>>> tak sie jaram tym domem awww z niecierpliwoscia czekam na nastepny :33 @nxd69
OdpowiedzUsuńDoczekałam się fluffów, ani trochę mnie nie zawiodłaś :D Potrzebny był taki rozdział, pełen wyznań i słodyczy, uśmiecham się teraz jak głupia, kiwając do piosenki Wombatów.
OdpowiedzUsuń(Dla mnie ten domek jest ciągle małą, drewnianą chatką w lesie...) Nie mogę doczekać się, aż wszystkie terapie się skończą. Kiedy Larry ze sobą zamieszka, tylko we dwoje, a może nie tylko... ;)
Mam taki pozytywny obraz w głowie, a potem myślę o tym przygłupie (Rocky), Eleanor i całym szpitalu...
Co do Twojego następnego opowiadania: (ono też będzie o Larry'm, prawda?) na pewno nie dwójka, nie wiem czemu, po prostu Joseph i Jasmine jest przepiękne :)
Przepraszam za krótki komentarz, wiem, że mi wybaczysz ^^
Do następnego? :)
@smolipaluch
***
"Więc mój chłopaku, zapraszam do naszego schronienia". ♥
Co do imion to albo 1 albo 3 tak mi się wydaje XD
OdpowiedzUsuńA TO FF MNIE ZABIJE! Mimo że całość była raczej wesoła to przy proponowaniu wspólnego osiedlania sie (i jak wiadomo kopulacji) popłakałam sie. Wykończysz mnie kiedyś XD
Imiona 1 Lucy i Luke ❤
OdpowiedzUsuńMamusiu ten rozdział jest cudowny, miałam łzy w oczach jak to czytałam, mam nadzieję że to nie końcówka i zaskoczysz Nas jeszcze jakimś badabum madafaka xD SĄ OFICJALNIE RAZEM, SERCE MI ŁOMOCZE JAK CHOLERA ! BDHHDFHISGFSGSG
Weny misiek
@shipbulshit
nareszcie razem Boże święty bajdkabdvwjalxbdhw tak ma zostać! @jjustsurvive
OdpowiedzUsuńJejku ten rozdział jest taki słodki♡ nie mogę się doczekać następnego rozdziału♡♡strasznie się cieszę że w końcu oficjalnie są razem i że razem zamieszkają♡wracaj do zdrowia myszko♡
OdpowiedzUsuńA co do imion do Lucy i Luke♡♡♡
@Larry_for_1D
Super! Imiona Lucy i Luke!
OdpowiedzUsuńCóż mi mówić jak zwykle komentuje długo po dodaniu rozdziału, ale znasz mnie xD Ten rozdział był taki niesamowity, pełen pasji, miłości i uwielbienia. Kocham to. że Lou i Harry będą mieć teraz swoje miejsce na świecie gdzie będą razem żyć. Teraz tylko czekamy na oświadczyny *o* Tak btw chyba najbardziej podobają mi się Lucy i Luke albo Joe i Jasmine <3 Mam nadzieję że lepiej się już czujesz i będzie już wszystko w porządku z twoim zdrowiem. Czekam na kolejny <33 lofffki ps.myślałam że Viv znajdzie coś jeszcze między ubraniami chłopaków xD @dreamstobottom
OdpowiedzUsuńJezu aghaghaha *.*
OdpowiedzUsuńPisałam Ci już jaki masz ogromny talent...
Jak nie to teraz piszę
Kocham to opowiadanie xx
@luvmydreams
Dlaczego ja caly czas placze przy tym ff
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham